Sunday, December 28, 2008

Gronczewscy Uber Alles

Czasem ponoc jest tak, ze jesli Twoj bliski przyjaciel sie zeni myslisz sobie "kurwa, po chlopie". Tak mowia... Ani przez mysl mi to teraz nie przeszlo.
The almighty Arek Gronczewski aka Kajtek. Znam go od 1992 roku i absolutnie kazda chwila obcowania z tym gosciem jest niepowtarzalna. Wszystko co robil mialo i ma 110% mojego poparcia. Obojetnie czy to byly zespoly czy jazda na niemieckim czolgu. Facet bez sciemy jak malo kto.
Ten weekend nalezy do Kajtka i Agaty. Dla obojga najlepsze zyczenia na nowej drodze - oby Wam latwiej bylo brnac przez zycie na tym ziemskim padole. Przykro mi (nam) bardzo, ze nie dane mi (nam) bylo Wam dzis towarzyszyc. Duzo milosci. A&S.

Wednesday, December 03, 2008

Nazwali to Kali-Yuga

Kiedy pojawil sie CHARGE nie potrafilem ukryc wzwodu - byl klimat, muzyka i przekaz. Przy tym wszystkim byli mocno do przodu; wyrozniali sie dokladnie na kazdej plaszczyznie. Nie wiem czy to tylko ja ale chcialem w nich widziec nowy BURN czy EYE FOR AN EYE z oczywistych wzgledow. Na te oba zespoly Hardcore tez nie byl gotowy i mialem wrazenie, ze na nowy projekt gosci z NJ tez entuzjazm moze przysc z poslizgiem. To boli jesli widzisz cos wymykajacego sie z bardzo okreslonej formuly i tym samym traktuje sie to jak bekarta. CHARGE mial problem z akceptacja choc bedac szczerym kiedy juz ona wreszcie nadeszla i uporali sie z kryzysem osiedli troche na laurach co ostatecznie doprowadzilo do ich rozpadu po ukazaniu sie "Who's in control?". Szkoda wielka bo takie hordy pojawiaja sie srednio raz na 5-7 lat i az skreca rozmyslajac gdzie taki CHARGE moglby dojsc idac za ciosem.
Shawn byl moim pierwszym kontaktem z tym zespolem. Przed wydaniem demo wymienilismy kilka listow i tydzien po ukazaniu sie tych 4 kawalkow trzymalem w rekach paczke z plyta i innym badziewiem. Od tego czasu utrzymywalismy regularna korespondencje a kiedy po rozpadzie CHARGE powstal nowy projekt Shawn zapytal czy interesuje mnie wydanie ich materialu w Europie.
OVERSTAND nie jest kontynuacja poprzedniego zespolu. Mimo, ze 3 osoby wspoltworzyly wczesniej CHARGE i inspiracje czuc te same to jednak muzycznie nowy zespol idzie wlasna sciezka stapajac twardo na wlasnych nogach. Sluchajac tego materialu mam w glowie BLACK FLAG i ABSOLUTION a przy tym wszystkim ma to swoja wlasna, nowa twarz. To na pewno nie jest mielenie tego samego po raz enty. OVERSTAND stac na wiecej. Ich singiel pt. "Kali-Yuga" jest na to dobitnym przykladem.
Te 4 kawalki, ktore maja w sobie dynamit emocjonalny bez uciekania sie w mdlawe granie na mlodziezowych zludzeniach. Lirycznie to prawdziwe zycie i proba wyrwania sie z jego szarej rzeczywistosci. Muzycznie jest agresja, zlosc i groove a wszystko to w swietnej aranzacji. Ma to leb i przekonasz sie, ze hardcore nie musi zawsze cechowac sie tym samym.

Panie i panowie, mam zaszczyt powiadomic, ze THE ESSENCE wydaje singla OVERSTAND o nazwie "Kali-Yuga" a data jego wydania to 1 styczen, 2009. Za kilka dni, bo juz 10-tego grudnia rozpoczynam zbieranie pre-order'ow. Naklad tej plyty to 350 sztuk i bedzie to scisle jednorazowy press. Jesli bedziesz zainteresowany zamowieniem sztuki dla siebie proponuje na biezaco sprawdzac profil THE ESSENCE po aktualne info nie zapominajac o on-line sklepie gdzie 10-tego pojawia sie pre-ordery. Naturalnie kazdy w nich bedzie roznil sie od regularnego pressu...

Jezeli nie masz konta paypal to postaram sie zaaranzowac dla Ciebie inny sposob na zamowienie tego cacka. Napisz maila na theessencehc@yahoo.com

Tuesday, November 11, 2008

Nowa krew

Ten rok pokazal mnie samemu i mam nadzieje wielu a Was, ze Polska to miejsce gdzie mozna grac hardcore na przynajmniej dobry poziomie. W 2008 moglem byc przynajmniej na paru koncertach, ktore daja wiare w nowa krew i pokazuja tez, ze ci starsi nie daja sie ulozyc w plytki grob "dorastania". To serio napawa mnie ogromnym optymizmem i radoscia. Udaje nam sie podnoscic glowe i coraz rzadziej traktuje sie nas jako kraj zasciankowy. Podnosimy poprzeczke samym sobie a przynamniej takie jest moje odczucie. Teraz wazne jest to, zeby kontynuowac to co zostalo zaczete i isc w dobrym kierunku.
Mamy projekty i zespoly, ktore zasluguja na uwage nie tylko dla tego, ze sa rodzime ale glownie dlatego, ze sa najzwyczajniej dobre. Nie zalapie nigdy przekonania, ze wszystko co "nie polskie" jest zwykle lepsze. Malo delikatnie - gowno prawda. Jakosc przestala nam byc obca jakis czas temu ale w dziwny sposob dalej wydaje sie sporej czesci, ze chamerykanie na pewno zrobia to lepiej, ze ich plyty trzeba miec i na ich koncertach koniecznie sramy wspolnie w majty.
Od czasu do czasu slucham ostatnio SLIP. Podoba mi sie. Widzialem tez na zywo i podobalo mi sie jeszcze bardziej. Docen, sprawdz i ciesz sie tym. Warto. Na te kilka pytan odpowiedzial Kot. Foto - Laszlo.
C'mon, this is hardcore.
- Jak to jest miec 30 lat i byc hardcore?

Wiem jakiej odpowiedzi oczekujesz. Szczerze mowiac jeszcze nie myslalem o tym ale coz chyba niezle, kiedys uwazalem 30 letnich gosci za weteranow ale kiedy ta granica sie zbliza odchodzi ochota zeby wogole o tym myslec. Hardcore w wieku 30 lat to zuplenie co innego niz w wieku 15 powoli zdajesz sobie sprawe, ze jestes wpierdolony w to chyba na zawsze obojetnie czy jestes na kazdym koncercie w twoim miescie czy na zadnym Nie da sie przekreslic takiej czesci zycia, to jest w tobie nie uciekniesz "The hardest thing to do is stay alive" Mysle ze najwazniesze jest zeby majac te 30 lat czuc ze sie zyje, jesli dla Ciebie jest to hardcore swietnie jesli dla kogos cos innego tez super.

- Co bylo powodem, ze narodzil sie SLIP?

Nuda, zima, dol, w zasadzie same negatywne rzeczy. Ale tak poza tym mielismy to z Davidem i Pasztet w planach juz od dawna, chcielismy zrobic taki troche ciezszy i moze bardziej brudny hardcore. Ktoregos dnia stwierdzilismy w koncu ok zrobmy to, tydzien potem zagralismy probe, zrobilismy kawalki ,kilka prob, pozniej demo i na tym mialo stanac ale okazalo sie, ze wszytsko idzie tak bezbolesnie ze zal bylo by nie zagrac nawet tych numerow na zywo wiec zagralismy raz... drugi... trzeci... za tydzien gramy 4-ty...

- Majac w pamieci wszystkie warszawsko-pochode projekty nie trudno zadac sobie pytanie: "po jaka cholere nastepny zespol?" skoro kazdy z nich istnieje w porywach do roku i zwykle solidne kawalki zaczynaja gnic gdzies na tasmach przechodzac powoli w niepamiec. A wiec: po co to robic i jaka mamy pewnosc, ze i SLIP nie straci wiare w samego siebie? Gdzie ten caly SLIP podaza?

Po cholere AIAC i PX nagraly swoje single? Po cholere bylo dziesiatki takich projektow? Zacznijmy od jednej rzeczy - od kilku lat jesli chodzio ilosc/jakosc nagrywanej muzyki warszawa jest poza jakakolwiek konkurencja Ciagle pojawia sie ten sam zarzut, krotkotrwalosc tych projektow ok, ale zespol hardcore to nie instytucja, to kilku kumpli ktorzy chca dac upust swoim emocjom, tak to rozumiem. Robimy cos co tak czy inaczej zostanie po nas nie trzeba na to poswiecac 10ciu lat zycia. Z drugiej strony za tydzien gramy z No Turning Back, oni sa z jednym z najwytrwalszych i najsolidniejszych zespolow w europie i ja naprawde szanuje te ich determinacje ale po prostu reprezentujemy zupelnie inne podejscie.
Gdzie podaza Slip? Nie mam pojecia. Chcemy dalej grac hardcore, chcemy robic to dobrze i szczerze to wszystko. Czy Slip straci wiare w siebie haha... Nigdy. Jesli rozpadniemy sie za miesiac to napewno nie z tego powodu.

- Co jest podstawowa roznica miedzy powiedzmy LAST ITEM a SLIP? Muzycznie, klimatycznie i lirycznie bo nie mowie o tym, ze w miedzyczasie dojrzales artystycznie, zaczales chodzic do nocnych lokali z pijana mlodzieza i udajesz, ze takie sa wlasnie uroki miasta, w ktorym zyjesz...

Last Item to byl hardcore for hardcore, chcialem zeby ten zespol byl najbardziej hardcore jak tylko mozliwe. W swoim czasie mysle ze to bylo ok i w jakis sposob zdalo egzamin. To byl moj pierwszy zespol i z perspektywy czasu byc moze traktowalem to zbyt emocjonalnie ale coz. Slip jest chyba ciut bardziej eklektyczny, muzycznie mamy troche innych wplywow ale koniec koncow ciagle brzmi to jak hardcore, jesli chodzi o klimat, to wiesz, to wszystsko powstalo w zimie, i mysle ze mialo to ogromny wplyw na caloksztalt.
Wracajac do tych nocnych lokali bo widze ze ci to nie daje spokoju - to ze ta mlodziez jest pijana to akurat zaden problem, jesli wogole jest jakis problem to chyba tylko taki jak te dzieciaki sa eksplotowane przez popkulture ktora wmawia im co pare miesiecy co tym razem bedzie fajne, Ok to jest bezmyslne ale takie mamy czasy i nie ma sensu nad tym lamentowac.

- Jak sie ma the core w Polsce? Co cieszy a co mniej? Jesli zmusze Cie do wymienienia jednej nazwy zespolu, ktory bedzie sie wyroznial to co to bedzie?

Mysle ze calkiem ok. Nie pamietam zeby mial sie kiedykolwiek duzo lepiej niz na sierpniowym koncercie Bane. Jest kilka mlodych zespolow ktore robia cos ciekawego i to bardzo fajnie. Z drugiej strony caly czas pokutuje polska mentalnosc, autocenzura, dzieciaki czesto maja problem z tym zeby wyjsc poza ramy i zrobic cos z charakterem, ale wyglada na to ze jest coraz lepiej. Nie zmusisz mnie chyba do podania jednej nazwy ale w tym tygodniu uwage na siebie napewno Government Flu. Nie wierze, ze mogloby ci sie nie podobac

- Co jest esencja the core?

Dla mnie: Through good and bad - thick and thin. Don't give up - don't give in. Faith!


  • Saturday, October 25, 2008

    30 lat minelo...

    _____________________________
    kokot 10:58:36
    age XXX
    kokot
    10:58:40
    slucham dys
    kokot
    10:58:46
    nie sadzielm ze tak skoncze
    _______________________________
    Co za postac. Hardcore calym sercem. Lekko indie. Artysta. Czasem nawet i poeta. Nerwica wrodzona. Unikalny frontman. Fan delikatnego moszu. Czesto tupie jak jest zly. Czesciej tupie jak spiewa. Chcialby byc jak Jessie S. Podpora wschodniej sciany. Okazyjnie raper. Wlasciciel BMW. Najwiekszy polski fan No Warning. Self Edge. Panie i panowie - Piotrek konczy dzis 30 lat. Najlepszego!

    Sunday, October 19, 2008

    Fire Walk With... In-car-na-tion

    Pewnego Sylwestra ta koszulka miala wyrazic uczucia jednego mlodzienca podczas jego debiutu scenicznego. Zly ale nostalgiczny, smiala fryzura, szirt na longsleevie - taki byl poczatek jednego z najwazniejszych zespolow Straight Edge w Polsce. The saga continues. XXX

    No Tolerance

    Zeby sie nie szczypac zakonczymy ten weekend w dobrym stylu. Nie tylko to co stare jest dobre i czasem mozna tez fajnie przypierdu bez przymilania sie. Jak sobie pomyslisz, ze jest zespol, ktory nazywa sie NO TOLERANCE to sa tylko dwie opcje:
    a/ EDGE lub b/ R.A.C.
    Ten No Tolerance jest z Bostonu wiec to opcja a/ i jada po calosci z Confront czyli krotkie, szybkie ciosy na twarz. Lekko grindujacy hardcore z mocna Cleveland-wibracja. Bardzo fajnie sie slucha. Polecam, zeby naladowac wlasny HARD EDGE do wlasciwego poziomu.

    Nie bede namawiac, zeby kupowac ta kasete bo choc fajnie miec to trwa 5:33 wiec mozesz sie czuc troche naciagniety ale oferuje link ponizej. Mam nadzieje, ze przynajmniej xWechterx doceni. Tasme sprzedaje Painkiller Records - to dla fanatykow.



  • Saturday, October 18, 2008

    EDGE weekend

    HAPPY EDGE DAY!

    Wednesday, October 15, 2008

    (Simha) Franklin Rhi

    W 1994 roku 108 przylecial na trase do starego kontynentu po raz pierwszy a ta trasa byla dla mnie czyms bardzo wyjatkowym. Dla dzieciaka takiego jak ja, spedzenie 4 dni w towarzystwie kumpli z Respect i Amerykanow, Szwedow oraz bhaktow Sankirtana bylo nie lada gratka. Spalismy na podlogach tu i tam, bylo chlodno ale nikt z nas nie narzekal ani przez moment. Zaciera mi sie z czasem caly ten wyjazd i mam dziury w pamieci ale dla Franklina Rhi cala ta historia jest o dziwo caly czas swieza. Pamieta rzeczy na ktore ja nawet nie zwrocilbym wtedy uwagi. Teraz, po latach, potrafie chyba zrozumiec co Nowojorczyk taki jak on mogl czuc jezdzac z miasta do miasta wschodniej Europy.
    Poprosilem go, zeby napisal dla mnie co pamieta z tego wyjazdu, zeby podzielil sie tym, co wtedy przezywal grajac te koncerty. Jego wrazenia, jak zobaczysz ponizej sam, troche mnie zaskakuja. Nie mialem pojecia, ze jego oczy widza to wszystko w takich kolorach a odbior naszej rzeczywistosci jest tak skrajny.

    “I wanna spread NYHC throughout the world”…that was what I said in the summer of 1990 after seeing Killing Time, Supertouch, Burn and Dmize at CB’s. I loved NYHC. I cared about nothing else.

    Fast forward to 1994, I’m told by Rob and Vic that 108 is going to Europe and if I can go during September through October. “Of course, hell yeah!” I said. We just toured the states and I was ready for more. I dropped out of school for the tour and haven’t looked back or regretted it since.

    My first stop in Europe was a week in Berlin. Since our drummer couldn’t make it to the tour, we had our tour manager David from M.A.D. filling in on drums for us. We spent the week rehearsing and getting acquainted with Berlin. Immediately, I loved the city. It felt like NYC with all the grit. At the time, hardcore in the states was starting to get a bit more “emo-ish” and experimental, but in Berlin, it was like the old school style. So right off the bat, Europe and I hit it off. Since Berlin was part of former East Germany, I saw the remnants of communism in the streets and architecture. They greyness, the drabness and the run down conditions of the apartment complexes. It was definitely a new sight for me and was a taste of things to come.

    The tour had now officially started and Refused were the openers. It was going to be a great tour. The first show we/I ever played in Europe was in Prague. Damn, it was all a shock. I never realized the poverty and hell people had to go through just to live. It was miserable. Grey, concrete, radiation, pollution, rubble, just a mess. East Germany, same thing. We play in Chemnitz and the venue was in front of a river that had nuclear reactors. Years, later I played there again and saw two old men fishing on the banks of that river. I was reliving my first memories of touring Europe.

    After that first week of shows we entered into Poland. Life there was hard and the short time we spent there was hard. It was cold, muggy, wet, but exciting. So far the shows were great, but Poland to this day stands out to me. The shows were intense. Full of angst and alienation. The opening band for all our Poland dates was a band called Respect. I became friends with the drummer, Andy. I still remember the chorus to one of their songs. “Respect, human or animal!!” The conditions were rough. The whole band and everyone else, sleeping on floors in cold rooms, freezing, broke and hungry. We didn’t even take showers. We had to clean ourselves by pouring cold water over our bodies. At the same time, I was having the time of my life. I was never so excited to be playing shows and at the same time having my dreams come true. I also got really sick in Poland, which is why it stands out. Since the economy sucked, water was kind of scarce. All they had was warm seltzer water and really thick, sweet juice concentrate that we couldn’t really drink. And being told not to drink the tap water, I basically dehydrated and got really sick. We had no money. It didn’t even register; it was about spreading hardcore and playing shows.


    After the shows, we would talk to the kids that came and they would tell me that the tickets were really expensive for them and they only made equivalent to $200USD if they were lucky. As I started to see, hear and experience everything, my whole perception of life and the world and my place in it started to change. I thought I knew it all. Most of us NYHC kids do come from the “hood” or the streets and yes, we had it rough, but it was all cake compared to the rest of the world. At this point, I started to keep to myself and tried to handle the new sensory overload my mind was exposed to. I just had no idea what to make of all this. I never realized how much we took for granted and how spoiled America was. I was feeling pretty small. Then we left Poland for Sweden. As soon as we passed the border, I begged the road manager for enough change to buy some water. I bought a one gallon jug of water and guzzled it. I didn’t even have to go to the bathroom. I was still thirsty and still sick as hell. And, to this day, I am very paranoid about daily water consumption quota!

    On the other end of the spectrum was Scandinavia. Sweden in particular. Now this country made the U.S.A. look like an underdeveloped dump. It was clean, no homeless people, everything was new and shiny. When the guys in Refused told me that a lot of shows were government sponsored, I was pretty astonished. Italy was great, as well as the food. One of my favorite tour/life memories took place in Milan. One cold cloudy morning, Rob and I are walking the streets. Broke, hungry, tired and nowhere to go. It was pretty early so the city was pretty quiet. Then we see a pizza stand up the block. We stand in front of this place and look at the prices. We dip into our pockets and scrounge enough change for a small slice of pizza. Now, how are we going to eat this thing hygienically? We walk into an alley and set the paper plate on a brick. Rob gets a coin from his pocket and somehow cuts the pizza in half. Whatever, man. We ate in silence. We definitely paid dues on that tour.

    The tour made me want to re-think life. I left 108, I left Crown of Thornz and just laid low. I was still feeling the effects on my mind. Words can’t really explain what I was experiencing. It was an extreme mix of everything. The people, the scenery, the scenes, the lifestyles, all at once.

    Overall, being in Europe was the greatest thing to happen in my life and was a taste of things to come for the next 10+ years. That first tour always remains vivid in my head. When most people go to Europe, it’s about the weed, the beer, the chicks, etc. But for some reason, I picked up on the darkness that was life behind the Wall. Don’t ask me why, that’s just how it happened. But I loved every second of it. I made a lot of friends that I still keep in touch with and went back several times on tour having the time of my life. You can’t buy these kinds of things with money.

    Franklin jest od wielu, wielu lat czescia tego co nazywamy potocznie scena. Gral w bardzo istotnych nowojorskich kapelach zaczynajac od Discipline, przez Ocean Of Mercy, Crown Of Thronz, Shelter do 108. Byl w pierwszym skladzie Bloodclot i okazyjnie gra ze Skarhead, przewinal sie przez Strife i inne hordy. Do tego wszystkiego jest super milym i skromnym gosciem.

    Foty moje robione we Walbrzychu i Kluczborka. Holdery u gory naleza do Franklina.

    Sankirtan - nauczanie o Swiadomosci Kryszny poprzez spiewanie Maha Mantry lub dystrybucje literatury poswieconej Bogu rozpowszechnione przez tradycje Waisznawa.

    Thursday, October 09, 2008

    My friend, The Pit


    Oba zdjecia zostaly zrobione przez Kena Salerno i pochadza z jednego starego gigu z NJ. Jesli zaczniesz sledzic co dzieje sie na tych fotach to szybko przychodzi Ci do glowy mysl, ze nie czesto zdarza Ci sie byc na koncercie gdzie panuje kompletny chaos, gdzie nie ma ukladzikow, ustawki, "teraz twoja kolei", etc... po prostu chaos.
    Ten post jest dla tych wszystkich, ktorzy szerzyli zniszczenie na koncertach PRD w tym roku. Dla Dzika, Micha i tych, co pieprza konwenanse.

    Monday, September 29, 2008

    We're just! A Minor Threat!



    We're not the first, I hope we're not the last
    'Cause I know we're all heading for that adult crash
    The times is so little, the time belongs to us
    Why is everybody in such a fucking rush?

    Make do with what you have
    Take what you can get
    Pay no mind to us
    We're just a minor threat

    We're just a minor threat

    Early to finish, I was late to start
    I might be an adult, but I'm a minor at heart
    Go to college, be a man, what's the fucking deal?
    It's not how old I am, it's how old I feel

    Take your time
    Try not to forget
    We never will
    We're just a minor threat


    Thursday, September 25, 2008

    One - 0 - Eight

    To byla pierwsza trasa po Europie 108 gdzie zawitali do Polski na 3 koncerty. Sklad chyba moj ulubiony - Vraja/Vic, Franklin, Kate, Rasaraja (Rob swiezo po pierwszej inicjacji). Brakowalo tylko Dave'a, ktorego zastapil David. David to szwab z Berlina, ktory znany byl z paru starszych i mlodszych e-ne-rrr-dowskich hord (Charleys War dla przykladu lub pozniejszego Devil Inside) czy swojej wspolpracy z MAD i o ile sie nie myle wspolprowadzi MAD do chwili obecnej. Z nowym garowym zaliczali troche wpadek ale od pierwszego gigu we Walbrzychu byl super klimacik. Bylo 108 w towarzystwie Refused i naszego nowego wtedy Respect. Jesli poznales Szwedow od +/- polowy ich karierki to pewnie w szok wbija Cie foty, ktore tu jeszcze zapostuje. Nie maja na sobie nic czarnego a gacie maja nizej niz mozesz sobie wyobrazic. Bo to takie czasy byly widzisz... Respect mial reprezentowac polski straight edge i szlo im fajnie. Poza amerykanami, szwedami i nasza banda bylo na tych gigach sporo bhaktow. Byl to tez czas, kiedy osrodki/swiatynie Hare Kryszna byly w kazdym wiekszym miescie. Nawet we Walbrzychu. Pamietam ok 50 osob - 3 zespoly, koledzy i bhaktowie, w malym pokoju swiatynnym, z masa prasadam. To byla uczta, podczas doszlo do legendarnego juz zadurzenia milosnego czesci Respect w nowej postaci w Refused, ktora pozniej okazala sie ich basista o dosc dziewczecej urodzie. Wtopa.

    Tuesday, September 23, 2008

    John Porcelly

    Youth Of Today w Bostonie. Zdjecia z tego gigu wyladowaly na Break Down The Walls.

    Kazda generacja ma swoje ikony. Kazda subkutura ma tez swoich protoplastow lub tych, ktorych twarz czy wyglad kojarzy nam sie z czyms ponad przecietnym. Teraz pogadajmy przez moment o gitarzystach w hardcore. Jest kilku tych, ktorzy wpasuja sie w ta definicje "ikony". Stigma bedzie tym pierwszym. Drugi do glowy przychodzi mi Porcell.
    Youth Of Today to od samego poczatku przede wszystkim Ray i Porcell. Tym samym druga fala straight edge rozpoczela sie faktycznie od tych dwu gosci. Dzieciaki z CT. Niby z nikad ale z charyzma. Wiemy jak im to poszlo i tym razem ja nie o tym. John Porcelly, wloch w pochodzenia, przez lata troche jakby w cieniu Cappo. Robil po prostu swoje. Jego najlepszy kumpel sciagal na siebie cala uwage a Porcell po prostu sobie BYL. A typ mial styl. Jego Les Paul, jego machanie reka, jego prezencja na scenie - nikt w tym czasie nie byl tak charakterystyczny. I umowmy sie, chyba nikt do tej pory go nie przeskoczyl. 90% rzeczy o ktorych wiem a on przylozyl do nich reke to przynajmniej interesujace projekty. Przez YOT, Judge, War On Illusion do Shelter (ktory po jego odejsciu lecial juz tylko na pysk). W kazdym razie postac. Do tego wszystkiego przesympatyczny. Zero nosa w chmurach. Szczery. Poczciwina jak mawia jeden moj kolega. Wielbiciel Kryszny od wielu lat. Nie powiem - imponuje mi.

    Na The Meaning zamiescilem wlasnie wywiad z Porcellem, ktory zrobil moj kolega Tim do swojego nowego zina. Johnny raz mowi wiecej a raz mniej ale jak to gosc z klasa zawsze powie cos ciekawego.

    http://themeaning-thexessence.blogspot.com/

    Saturday, September 20, 2008

    Youth Of Confront

    Oczywiscie zdjecie skradzione (LWB) ale umowmy sie, ze warte kopiowania. Oto YOT w czasie odwiedzin w Cleveland. Jest wiec Sammy na pierwszym planie, po jego prawej nie kto inny a Chubby Fresh a bardziej na lewo Mean Steve (obaj Confront). Za mlodym perkmanem jest Porcell i Wally + blizej nieokreslone persony. Wkradl sie tu tez singiel Wide Awake... Nie wydaje mi sie, ze ktos tu ma wiecej niz dwie dychy na karku. Elegancka fota.

    Wednesday, September 03, 2008

    Division

    Kilka tygodni temu znany rezyser Buhaj P. przypomnial mi o Strongarm. Nie tyle, ze o nich zapomnialem ale po tym jak sprzedalem wiekszosc swoich cds jakos nie przyszlo mi do glowy, zeby to sciagnac w innym formacie. Byl za to czas, ze ta horda nie opuszczala mojego playera. Maciej Dziegielewski byl pierwsza osoba, od ktorej uslyszalem o tych gosciach z Florydy choc moze byl to Brian Catharsis, ktory we wczesnych numerach swojego zina napominal o nich od czasu do czasu. Tak czy inaczej Maciej dostal kilka sztuk ich pierwszego demo i, co by tu nie mowic, kaseta rozpierdalala. Byla bardzo "moshy" ale ze smakiem. Taki inteligencki mosh, gdzie wszystko mialo rece i nogi i nawet jesli miescilo sie to w tzw "kanonie" to wiedziales od razu, ze stac ich na duzo wiecej. Atonement to zbior tych wczesnych kawalkow z demowek i singli i wszystko utrzymane jest w tym samym, rwacym klimacie. Jest sporo czuga-czuga ale jest i melodia a na dostawke masz tu bardzo dobre texty. Nie, ani przez moment nie odrzucalo mnie jesli ich czesc jest o Chrystusie.
    Dzisiejszy kawalek o poranku to Division - niszczacy song z eleganckim textem. Kiedys Afraid Of That Day zagral go na urodzinach Nowaka w ramach prezentu i zabawne jest to, ze owy Kolbuszowianin nawet go nie poznal. Co za gosc...

    failure in short can be defined by an unwillingness to learn from a past mistake with every decision there is a condition and in every choice a price to pay as we carry on in this day and age the hardships that befall us for our mind set often come from misunderstanding turned judgment and so we are separated and labeled outcasts intolerant short-sighted narrow-minded unfairly held to an unfair vice but we cannot compromise what we believe even though it brings condemnation it will come again persecution this division amongst men only causes dissent the distance between us is merely difference if we do not have regard for a mutual respect who will benefit this separates man this age of anger is choking itself these hands have killed this age of anger is choking itself they shall surely do it again this age of anger is shedding its own these hands must learn

    Saturday, August 16, 2008

    Absolution w NYC wczorajszej nocy



    Prawdopodobnie niewielu fanow Absolution zamieszkuje w Pl bo to zespol dosc raczej slabo wypromowany na tle wszystkiego co wyplynelo z Nowego Jorku w latach 80tych ale prawda jest taka, ze zdecydowanie wybijali sie z grona zaprzyjaznionych kapel. Inna muzyka, inny klimat i, co pewnie w tym wypadku najwazniejsze, ponad przecietny wokalista. Jego urok i charyzma w polaczeniu z preformansem scenicznym owiany byl troche legenda. Jasiu z Cro-Mags twierdzi, ze to byl niedoscigniony frontman i ustawial go kilka razy w rzedzie z HR. Jasio sam slaby nie jest wiec znaczy to nie malo. W kazdym razie Absolution gral wczoraj drugi koncert w ramach swojego reunionu. Sklad prawie orginalny bo jest w nim i Gavin (Burn/Side By Side) i Sergio (Quicksand) i oczywiscie Djinji na majku. Perkman tylko inny. Wychodzi jak powyzej. Na typa, ktory ma cztery dychy na karku gosc jest w formie.


    Wednesday, August 13, 2008

    Internal Affairs vs Dalek

    Przeciagalo sie troche ale powoli sie ukazuje. Internal Affairs we wspolpracy z Triumvir postanowilo wykorzystac Daleka i dosc arogancko wypuszczaja cztery kawalki na 12" winylu. Teraz, jesli znasz IxA to wiesz co i jak graja. Te cztery piosenki nie zajmuja im wcale dluzej niz zwykle. Rzadza w klimacie ostatniej epy jesli Cie to interesuje. Caly projekt wyglada o tyle inaczej, ze wypuszcza go firma troche hipsterska a grafika zajal sie Dalek, ktory znany jest z roznych nie-muzycznych projektow. Calosc wyglada troche ostro arty. Wyprzeda sie pewnie w momencie.




    http://www.triumvir3.com/

    http://www.myspace.com/internalxaffairs

    Thursday, July 24, 2008

    Worlds Collide [jeszcze raz]



    Oto dosc ciekawe znalezisko. Wiem, ze o WC juz pisalem ale pomyslalem, ze warto dorzucic jeszcze ten fragment koncertu z DC '92. Jesli bierzesz pod uwage ten rok i to wszystko, co wydarzylo sie w hc na przestrzeni ostatnich 18 lat to latwo dojdziesz do wniosku, ze takich zespolow mozesz policzyc na palcach jednej reki. To moze nie bedzie moj ulubiony kierunek ale uwielbiam ten zespol.

    Jak sie zaraz przekonasz (lub juz sie przekonales), slychac jest tu raczej nie duzo bo to wielka sala ale klimacik jest. Wokalizer ma styl raczej na szalonego grandzowca ale przymkne i na to oko. Fajne jest mimo wszystko.

    Sunday, July 20, 2008

    I'm fed the fuck up!

    Mozna sie pewnie spierac ale jesli ktos zapyta mnie o jeden singiel, jeden jedyny, ktory reprezentuje straight edge, ktory mi jest najblizszy to wybiore pewnie New York Crew. Ilez wkurwienia jest w tej plycie, ile emocji i bezposrednego ladowania w pysk. Nagrana na szybko, bez dlubania przy produkcji, bez wycinania, klejenia i innych pierdow. Ferraro ma w swoim glosie tyle zlosci, ze jak tego slucham to sobie mysle, ze gosc musial byc bardzo wkurzony na wiele rzeczy. Jego texty to samo przy czym roznia sie od wszystkich innych z tego okresu, ktore slyszysz na YOT, Bold, etc... Te sa troche zlosliwe, aroganckie i... edge do maximum. Gity Porcella maja brzmienie tak syfiaste, ze az fajne i calosc brzmi bardzo szorstko. Reasumujac, doskonaly 7". Kocham go.
    Mimo tego wszystkiego moje ulubione texty JUDGE powstaly troche pozniej. Mike nieco stonowal slowa i choc caly czas bardzo dosadny zaczal pisac bardziej z glebi serducha. Co jakis czas bede wrzucal co lepsze liryki. A moze nie tyle lepsze to bardziej pasujace do chwili.
    Jesli nie znasz JUDGE to wsun sie pod ten sam kamien, pod ktorym do tej pory siedziales. Jesli znasz ten zespol ale nigdy nie chcialo Ci sie poczytac tych textow to tylko liznales prawdziwy kunszt tego projektu.


    GIVE IT UP

    NOTHING ON YOUR MIND
    YOUR HEAD'S HANGING LOW
    MELTING INTO THE CROWD
    AND TAKING IT SLOW
    YOU'RE A LITTLE JUMPY
    YOU SEEM A LITTLE TENSE
    YOU'RE NOT OUTSPOKEN
    SO YOU DON'T WANT TO PRETEND
    THE UNFAMILIAR FACES
    WE'VE SEEN THEM BEFORE
    YOU WANT TO BE THE TOUGHEST
    BUT WHAT THE FUCK FOR?
    STARING AT THE GROEND
    WATCHING YOUR BACK
    SO MANY NEW FACES
    BUT NO EYE CONTACT
    SAME FUCKING SCENE
    YOU'VE BEEN HANGING FOR YEARS
    BUT WITH THESE NEW KIDS
    YOU'RE NOT COMING OFF LIKE A PEER
    THE UNFAMILIAR FACES
    YOU'VE SEEN THEM BEFORE
    YOU WANT TO BE THE TOUGHEST
    WHAT FOR?
    YOU'RE JUST AFRAID OF WHAT'S AHEAD
    A SET OF STANDARDS, YOU WON'T MEASURE UP
    INTIMIDATION, THEY COULD'VE BEEN SINCERE
    INTIMIDATION FROM ANOTHER ONE OF OUR PEERS
    GIVE IT UP

    Friday, July 18, 2008

    Krakow

    Jest kilka powodow, dla ktorych czekam na ten koncert. Po pierwsze Krakow to wspaniale miejsce. Kocham byc tam i szwedac sie po kazdej malej uliczce. Ubieglego roku z zona spedzilismy tam duzo czasu przelazac Kazimierz w kazda z mozliwych stron. Lubie chodzic do MoMo bo w przeciwienstwie do innych wegetarianskich miejsc to ma swoj klimat i zachowuje odrebnosc... Gut szit. Jak widac powyzej dzielimy ten plakacik z BHIMAL i LAST BELIEVER. Nie widzialem obu i czekam niecierpliwie bo w tym pierwszym udziela sie polowa PRD i lubie ich cd a LAST BELIEVER daje nadzieje, ze w Polsce mozna grac cos wiecej niz metalcore albo old school. Pierwszorzedne demo wieje gdzies wiaterkiem od strony Verbal Assault. I wreszcie ten gig robi po raz kolejny herr Nowak + co i gramy ponoc przy rynku. Nie moglo byc lepiej. No, moze gdyby zagrala Ustawa O Mlodziezy....

    I am S E O G! you better believe it!


    To nie jest tak, ze jestem jakims wielkim fanem ale tak jak powiedzialem wczoraj Kargulowi - jesli mam wybrac jakis catchy, melodyjny hardcore i isc na taki gig to pewnie za kazdym razem wybiore H2O.

    Underworld wydaje sie idealnym miejscem na taki koncert. Klub byl wypelniony ludzmi w przeroznym wieku i zdaje sie nie obowiazywala zadna regula - bylo troche hc, troche punks, troche skinow. Wesola gromadka. Nie jestem pewny czy koncert byl wyprzedany ale mysle, ze jeszcze 50 lbow i nie daloby sie oddychac. I tak bylo cholernie goraco.
    Teraz musze sie przyznac. Nie znalem polowy kawalkow. Wszystko co nie bylo z pierwszej lub ostatniej plyty bylo dla mnie nowe choc sadzac po tym co widzialem, bylem jednym z bardzo nie wielu bo mlodziez szalala w zasadzie na kazdym kawalku. Jesli znasz ten zespol to wiesz, ze te piosenki to totalnie chwytliwe przyspiewki, ktore az sie prosza o choralne spiewy. Wiec bylo pewnie ze 350 osob i moze polowa darla ryje. Family/Roots z wmiksowanym Waiting Room rozlozyl mnie na lopaty.
    Toby w mistrzowskiej kondycji. Usmiechniety, zadowolony, X na lapie. Maksymalnie pozytywny. Reszta tych gosci tez. Poza basista, ktory ponoc jest brytyjczykiem, te typy zaliczaja raczej druga polowe swojej 30tki. Dobrze widziec takie rzeczy i dobrze widziec, ze H2O nie robi z siebie blaznow. Graja co graja i wychodzi im to fajnie. Bawia sie tym i maja radoche.
    Zastanawialem sie tez, jak to jest ze udaje sie im ze spiewaniem EDGE kawalkow i posiadaniem EDGE koszulek kiedy Toby jest jedynym, u ktorego ta krawedz jest prosta. (Kto pamieta polski Projekt? ha). Nie, ze mam z tym problem bo jesli Toby spiewa mi takie hity jak Still Here to glupio nie oszalec ale wyobraz sobie koszulke "Terror - The Straight Edge" .... Jaja.

    Idz na H2O jak masz okazje. Sluchasz w domu lub nie ale bedziesz mial 40 minut dobrego melodyjnego hardcore'a.

    Thursday, July 17, 2008

    On The Loose


    Scena hardcore nie jest przygotowana na takie zespoly jak 86 Mentality. Nie byla przynajmniej w UK, kiedy ich widzialem. Two stepping nie pasuje, kopnac z polobrotu tez nie bardzo mozna. Breakdown'y oczywiscie sa ale nie jest to cos, do czego przywykl przecietny hardcore'owiec. Pogo pasuje do tego jak ulal. To raczej brudny hardcore punk, nagrany jakby niedbale a efekt tego jest bardzo agresywny. Sluchasz tego i masz ochote strzyknac komus z banki.
    86 Mentality to DC hardcore, ktory zaabsorbowal uliczy klimat, Oi'owy uliczny klimat. Piosenki o bojkach, melanzu, przemocy... Poniewaz nie ma tu tego pierwiastka "wyczyszczonego" hc masz wrazenie, ze sluchasz czegos z lat 80tych.
    Moj dzisiejszy wybor padl na On The Loose. Jak napisalem - agresywny hardcore/oi/punk, przy ktorym idealnie maszeruje sie rano do pracy. Od rana nienawidzisz tego wszystkiego co masz robic przez caly dzien. Totalne PMA...

    Thursday, July 10, 2008

    The Last Great Sea

    Jak dobre jest ostanie demo BURN? Wyprzedzili cale poczatki post hardcore'a o mile. Muzycznie, lirycznie, klimatem. The Last Great Sea to kawalek z tego dema (nazwanego pozniej New Morality) i najwidoczniej inspiracja dla nowego projektu Aarona z Death Threat. I tu mozesz sie zdziwic wlasnie - nie ma tu wcale ulicznego wajbu a za to jest to, co mozesz pamietac z wczesnych lat 90tych. Nie bylo to jeszcze wylizanym emo, ktorym obrzuca nas jak gownem teraz tzw. scena alternatywna ale spokojniejszym, stonowanym hardcore/rock'iem ala pozny Turning Point (choc troche gorszym), moze troche Farside czy Forced Down. Fajne. Jest dobrze i licze na duzo wiecej.
    Pewna wytwornia z nimi juz gada. Mam nadzieje, ze wygada singla poznym latem.

    http://www.myspace.com/thelastgreatsea

    Wednesday, July 09, 2008

    Sinking Belle

    To prawdopodobnie najgorsze moje lato w UK. Tych slonecznych dni moge policzyc na palcach jednej reki i najgorsze jest to, ze wcale sie nie zapowiada, ze bedzie tu w tym roku Jamajka. Syf. Choc z drugiej strony - czego moglem sie spodziewac mieszkajac w Londynie?
    Dzis znowu leje.
    Muzyka to taka prostytutka, ktora potrafi sie dopasowac do wszystkiego. Obojetne jej. Byle by popyt byl. Do deszczu wiec tez. Nie przyszlo mi do glowy nic bardziej pasujacego na dzisiejszy poranek niz Sinking Belle z plyty Altar. Nie wiem ilu/ile z Was znam ten album ale jest na nim kawalek z goscinnie spiewajaca Jesse Sykes, ktora to wlada niesamowicie cieplym glosem. Altar to kolaboracja pomiedzy SunnO))) i Borisem gdzie pojawiaja sie przerozne persony i calosc jest klimatycznie dosc ciekawa.
    Sinking Belle to czysta melancholia. Dlugi, ponury utwor, w ktorym malo sie dzieje i pasuje idealnie jesli szukasz czegos na wieczorna zadume albo poranna podroz do roboty kiedy deszcz lupie w szyby twojego trolejbusa. Jasse powoduje, ze nie ma tu depresji, ktorej mozna sie spodziewac po takim projekcie jakim jest Altar. Do tych minimalistycznych dziwiekow dodaje odrobine zycia. Mistrzowskie polaczenie dwoch roznych swiatow.
    PS. ten post to czesc serii "kawalek o poranku", ktora bedzie sie pojawiac raz na jakis czas.

    Wednesday, June 25, 2008

    Set It Off, Mackie!


    Nie wiem ile z Was wie i czy w ogole was to interesuje ale nowym nabytkiem MADBALL jest nie kto inny a Mackie Jayson. Nius wcale nie nowy bo ma pare miesiecy ale nie dane mi bylo sprawdzic ta maszyne na zywo w odnowionym skladzie do wczorajszego wieczora. MADBALL niszczy ale 70% ich setu spedzilem na wpatrywaniu sie w perkusje i to, co robi z nia Mackie. Typ rzadzi. Styl, moc i urok jakimi Jayson wlada siedziac za bebnami wbija mnie w ziemie. Czasem przygarbiony chowa sie gdzies za swoim setem zeby zaraz pozniej szeroki lukiem, wyprostowany, z wyciagnieta lewa noga gdzies z tylu napierdala jak zly swoje bity.
    Maly, drobny, troche jakby nie pasowal do tego nowojorskiego molocha. Hoya wyglada przy nim jak czolg niemiecki przy starym dobrym fiacie 126p. Ilekroc go widze zawsze wyglada na totalnie spokojnego goscia. Dopoki nie gra...
    Mackie Jayson byl i jest bardzo wazna czescia historii - nagrywal Age of Quarrel, gral w The Icemen, wspolpracowal z Bad Brains i otarl sie o kilka innych hord, w tym Fun Loving Criminals.

    Nastepnym razem jak bedziesz szedl zobaczyc Madball nie zapomnij rzucic okiem co dzieje sie za plecami Hoyi.

    Mackie z The Icemen

    Monday, June 09, 2008

    Youth Crew 2008

    Nailed to the X
    man, I live this shit...

    Thursday, February 21, 2008

    ...but pain is temporary

    WORLDS COLLIDE byl zespolem innym niz wiekszosc, ze swojego okresu. Nawet jesli ktos czerpal wtedy inspiracje z metalu to zwykle efekt byl z gola inny niz u tych typow z Waszyngtonu. Ich hardcore to byl rip off Master of Puppers a sluchajac 7" z Victory Rec (tak, byl czas, ze ta wytwornia wydawala bardzo dobre plyty) mialem wrazenie, ze wracam do sluchania starego thrash metalu. To wcale nie zle. Podobalo mi sie. I dalej mi sie podoba.


    Demo nagrane bylo we czterech pod nazwa FUSE. Po tym jak dowiedzieli sie o innym zespole o tej samej nazwie, ktory nagrywac mial singla dla Step Forward Rec szybko zaczeli szukac nowej. W tym czasie Even Score mial sie reaktywowac pod nowym szyldem ale Tony Victory nie mogl skompletowac skladu. Mial nazwe ale nie wiedzial, co z nia zrobic. Ta nazwe potpitolili mu w potrzebie wlasciciele wlasnie nagranego dema a latwiej im bylo tym bardziej, ze Tony chcial sam wydac ten material u siebie. Dogadali sie i dwa utwory z tej tasmy wychodza jako WORLDS COLLIDE 7". Swietny singiel. Thrash metal i dobre inteligentne texty.
    Do WC dolacza na jakis czas Graham Land i w 5 graja gigi tu i tam lapiac dzieciaki na swoj nietypowy jak na tamte czasy hardcore i ciekawe liryki. Na tym etapie maja w skladzie 2 bhaktow bo i Land i mlody Zac od perki wcianaja radosnie prasadam mantrujac w miedzy czasie. Vic prosi tez Zac'a, zeby nagral z nim troche materialu na debitanckie (wtedy) demo 108 i zabiera go tez na pare koncertow. Majac takie bliskie zwiazki WC wpadlo troche w pulapke bycia "kolejnym zespolem zainspirowanym Hare Krsna" ale bronili sie przed tym jak mogli. Land ostatecznie opuszcza zespol, zeby dolaczyc do Shelter a Zac rozstaje sie ze 108.

    WC nagrywa koncertowy Get Ross! i to cholernie dobra nagrywka. Fajny klimat i slychac, ze przynajmniej ten gig musial byc kupa zabawy. Graja na nim wszystko to, co znane juz nam bylo z demo... Nieco pozniej nagrywaja swoja pierwsza plyte, All Hope Abandon, ktora ma inny juz styl. Jest mroczniej jesli moge tak to okreslic. Mniej ...And Justice For All a wiecej sam nie wiem czego. Wiem za to, ze ten LP to taki pol krok miedzy WC a Damnation bo do tego ostatecznie doprowadzili zmienajac wokalistow. Dobra plyta ale w innym kierunku.

    Posluchaj jesli nie znasz. Nie jest to moze nic co zabierze Ci oddech ale lubilem bardzo to co robili na poczatku.

    Video ponizej nie jest niczym rozpierdalajacym ale fajne o tyle, ze nie mialem pojecia o jego istnieniu.



    Edit: Zaladowalem All Hope Abandon dla kogos wiec czemu nie dac Wam szansy posluchania tej plyty? http://download.yousendit.com/D91355931E3DD39C

    Sunday, February 03, 2008

    Kwietniowe daty gotowe


    Serio trudno uwierzyc, ze to juz tyle czasu od kiedy po raz ostatni zagralismy razem koncert. Biorac pod uwage, ze to prawie 10 lat i to jak kazdy z nas sie zmienil to nawet troche niepokojace. Sam nie wiem czego mam sie spodziewac bo przeciez prawdopodobnie wiekszosc z tych, ktorzy przyjda na te koncerty zna nas tylko ze slyszenia a pozostali maja w pamieci 20 letnich dzieciakow z mocno pojechanymi pomyslami na zycie. A wiec i jedni i drudzy maja w swoich glowach dosc konkretna wizje nas w oparciu o to, co dzialo sie cala generacje hardcore'owa temu a to wbija ta cala impreze w pewne ramy, ktore zdaje mi sie pojda do smieci juz w kwietniu. To z kolei nie znaczy, ze obrocimy te koncerty w kabaret siebie wystawiajac w roli starszych panow po 30stce, ktorzy patrzac w ziemie beda mowic "....yyy, to bylo kiedys, teraz mniej nas to obchodzi".

    PRD powstal w zlosci. Chwila. To najpierw VEGAN DELEGATION powstal na totalnej wkurwie. Hardcore jakim go widzielismy przestawal byc atrakcyjny bo pokladalismy w nim za duze nadzieje. Wydawalo nam sie, ze wkladajac w niego cale serce mozemy oczekiwac od niego w zamian przynajmniej polowe tego. Ni chuja. Moje prywatne spojrzenie na straight edge bylo tez w mojej glowie notorycznie kopane przez rzeczy, ktore trudno mi bylo sobie przyswoic choc oczywiscie z perspektywy czasu moja czaszka pracowala na troche innych obrotach. Za ambitny czy za glupi to juz inna kwestia ale fakt byl taki, ze ten projekt nie mial ochoty wpakowac sie w to co niekoniecznie nam sie podobalo.

    VD zagral jeden gig i przestal istniec na pare miesiecy. Krotko po tym ze zmieniona nazwa zespol powraca nadajac na podobnych falach ale troche bardziej stonowanych kolorach. Nagrywamy plyte, zmieniamy sklad i odnajdujemy sie w troche nowej sytuacji i... nie bardzo wiemy co ze soba zrobic. Nie mogac znalezc kompromisu przestajemy razem grac frustrujac sie przy okazji z roznych powodow. Reszta jest balaganem.
    Teraz, po tym czasie jasno widac gdzie sie mylilismy a gdzie mielismy racje. Czas to taki typ, ktory ocenia z poslizgiem ale dokladnie. Ten sam czas pokazal, ze wlasciwie kazdy nas nawet kiedy krzyczal glosno to krzyczal od serca i z przekonaniem bo udalo nam sie wlezc w te tzw. dorosle zycie (tfu!) utrzymujac standarty przynajmniej przyzwoite. Kazdy z nas jest jeszcze wkurwiony na swiat ale po prostu znajdujemy inne sposoby zeby z tym dawac sobie rade.
    W kazdym razie, nie moge sie doczekac tych koncertow. Jestem pewny, ze kazdy z nas da z siebie po maxie bo to w koncu dla wlasniej przyjemnosci siekniemy te daty. Wcale nie spodziewam sie niczego wielkiego ale tesknie za graniem tych kawalkow i ciesze sie bardzo, ze jest paru takich co jara to rownie mocno co mnie.

    Kocham Hardcore i moja krawedz swieci sie jak nowka. Przyjdz. Sprawdz. Moze byc fajnie.

    Wednesday, January 30, 2008

    The Way It Was aka crucial kompilacje

    Nie uda sie nikomu przekonac mnie, ze w historii punk hardcore'a jest jeszcze jedno miejsce na swiecie, ktore konkurowac moze z NYC i okolica. Prawdziwa kopalnia talentow w ktorakolwiek strone nie rzucisz okiem. Polowa i koniec lat 80-tych w Nowym Jorku to absolutna erupcja zespolow i projektow. Nie bede chcial tu probowac analizowac jakim cudem NYC wybilo sie na takowa pozycje i nie specjalnie mam teraz czas wymienac wszystkie miejsca i zespoly, ktore byly motorem napedzajacym te srodowisko. Jestem pewny, ze jesli Cie to interesuje znajdziesz wiszace w sieci artykuly i wywiady, dzieki ktorym zalyczysz wiecej wiedzy. Ja raczej pokieruje sie setymentem i faktem, ze przez ostatnie dni wiekszosc muzyki na moim iPod'zie to lata 87/91.

    NEW YORK CITY HARDCORE - The Way It Is

    Moja pierwsza kopie The Way It Is mialem na kasecie nagrana w takiej jakosci, ktora w obecnych czasam nazwalbym totalnym gnojem. Wtedy za to bylo to cos, co przelatywalo przez moja Wilge wta i tamta non stop. Druga kopie dostalem od Kajtka (wtedy Neurastenia, pozniej NOWA DROGA) i ta kaseta wcale nie byla duzo lepsza. Na drugiej stronie byla jeszcze Gorilla live '89 a kaseta 90-tka - pasowalo idealnie. Ta tasme zajechalem dokumentnie. Zabralo mi troche czasu, zeby dostac ta kompilacje w jakiejs ludzkiej jakosci. Tak czy inaczej, uwielbialem ja od samego poczatku.

    Z perspektywy czasu ta plyta byla po prostu prawie idealnym podsumowaniem nowojorskiej sceny konca lat 80-tych. Wtedy byla to dla mnie tylko elegancka kompilacja kilku (dla mnie) nowych zespol, ktore mialy dobry klimat. Z uplywem czasu przyjemnosc jej sluchania tylko wzrastala i do dzis smialo zelicze ja do najwazniejszych skladakow w historii hc. Klasyk.


    BOLD zaczyna swoim Wise UP. Nie ma zadnej mozliwosci, zeby ktos mnie zaliczyl do fanow BOLD'a ale musze przyznac, ze to fajny kawalek. Ten zespol nadrabial wszystkim tym, co bylo wkolo nich i nawet ja skusze sie stwierdzic, ze to sympatyczny pakiet. Wise Up brzmi dosc szorstko i niegrzecznie i lepiej niz wersja nagrana pozniej. Dalej pierwsza niespodzianka - NAUSEA. Jakim cudem oni znalezli sie na tej plycie to serio dla mnie zagadka. Pamietam jedna historie, ze Ray szukal czegos w rodzaju przeciw wagi dla youth crew. Wybral typ dosc extremalnie. NAUSEA ani nie specjalnie byla czescia zamierzonego zapisu pewnej, dosc waskiej sceny ani tez jak sie pozniej okazalo za cholere szczesliwi nie byli z towarzystwa, w ktorym ostatecznie sie znalezli. Fallout Of Our Being to swietny kawalek mimo wszystko. Olac to czy pasuje do reszty czy tez nie. Niszczy swoim przewodnim discharge'owskim riffem. O ironio, bo zaraz po nich "Let's do it" - As One. WARZONE swiezo posiadl Waltera GB i w tym skladzie nagrywaja kolejna wersje As One. Po nim Escape From Your Society, ktory brzmi troche jakby z innej nagrywki. Serio mowie, oba kawalki to szlagiery. Raybeez spiewa w swoim dosc szalonym stylu a oba kawalki sa sprawnie zagrane. GORILLA BISCUITS pojawia sie tu najpierw z Better Than You, ktory w moich uszach brzmi niemal identycznie co Escape WARZONEa wiec kto wie czy nie nagrywali to podczas jednej libacji. Better Than You to kawalek, ktory przypomina bardziej cos co powstalo w czasie, kiedy GB pisalo singla po odstaje sporo od tego, co niecale dwa lata pozniej znalazlo sie na Start Today. Forgotten brzmi za to duzo lepiej - lepiej nagrany i zagrany jest sporym skokiem miedzy tym co bylo na singlu a tym co ostatecznie wyladowalo na LP.

    TRIP 6 to nie jest zespol, ktory bylby moim faworytem na tej plycie choc musze przyznac, ze to i tak pewnie jeden z ich najsolidniejszych songow bo wybija sie ponad to, co Tommy Rat ze spolka nagrali na swoim 7". Marna perka a gitki brzmia jak polski distortion ale chwytliwy refrenik. Za to Sick People niszczy. Pojawiajac sie zaraz po T6 troche zaskakuje swoim masywnym brzmieniem. Podwojna stopka stuka ten typowy dla BREAKDOWN beat nadajac tej piosence bardzo wyraznego charakteru. Jest brutalnie i w troche metalowym tonie ale caly czas mocno nowojorsko. Byl taki moment, ze co drugi zespol chcial nagrywac rzeczy w taki sposob jak nagrany i zagrany jest tu Sick People. Nie jestem pewny z ktorej sesji pochodzi na nagrywka ale musze troche pogrzebac w swoim archiwach i poszukac czy nie mam czasami czegos wiecej co pochodzi z tego samego studia. YOT ma tu Together i Understand - dwa z najlepszych kawalkow, ktore nagrali. Swietne, dobrze zagrane, wpadaja w ucho i maja dobre texty. Nie pamietam juz teraz dokladnie ale przynajmniej jeden z nich napisany byl przez Waltera co daje nam pewna sugestie, dlaczego wszystko co najlepsze w tym zespole, bylo nagrane razem z nim. SICK OF IT ALL reprezentuje tu Politics i Petes Sake. Oba szybkie, krotkie utrzymane w klimacie ich singla, ktory zreszta wlasnie mial sie ukazac.

    KRAKDOWN istnial dluzej niz wiekszosc z Was by sie spodziewala i ilosc ich demowek i rehow, ktore mam nalezy do najobfitszych, z tego okresu. Ignorance jest mocny i dosc nietypowy. Zreszta to nie byl zespol, ktory specjalnie wiazal sie ze swierza youth crew scena. Blizej im pewnie bylo ziomalom z CRUMBSUCKERS czy LEEWAY. Nie wiem czy to tylko ja czy wokalizer jakos nie rowno jedzie w pierwszej zwrotce? Tak czy inaczej dobrze sie sprawuja. Klasyk sam w sobie to SIDE BY SIDE, ktory powstal troche jako zespol skinowski osadzony mocno w nyc straight edge klimacie. Jules byl typem, ktory swoje "GO!" wprowadzil do kanonu tego okresu bedac przy tym totalnie charyzmatycznym frontmanem. Muzycznie SBS nie rozkladal na lopatki ale mial w sobie maximum energii, ktora emalowala z tych kawalkow. Dead Serious i Time Is Now nagrane sa tak sobie ale moze i ten rough efekt wyszedl im nawet na lepsze.

    Zaraz po nich pojawia sie kolejna niespodzianka - YOUTH DEFENSE LEAGUE. Uwielbiam ten kawalek. Serio. Oczywiscie mieli prawicowe zaciagi ale w tym czasie w tamtym miejscu malo kto ich nie mial. Nawet YOT mialo w swoich textach kilka wersow, ktore nazwalbym teraz przynajmniej niepotrzebnymi. WARZONE, GB, TOKEN ENTRY, YOT i kilka innych wymienialo sie czlonkami i Bog tylko raczy wiedziec ile plotek slyszalem na temat tego, ze GB maja na prawo, bo dziela perkusiste z WARZONE, etc... Nie bylo w tym nic nadzwyczajnego. Blue Pride ma dosc wymowny text a muzyka to taki hardcore/oi zagrany zadziornie. To pewnie tez jeden z ich najlepszych kawalkow bo singiel byl juz gorszy a drugie demo tez juz nie powala. [side note: tak. pozniej im odjebalo. Ze zmienionym skladem odbili na prawo probujac odciac sie od NYC HC.]. Searching For The Light to taki pomost miedzy singlem SUPERTOUCH a tym co chcieli robic w niedalekiej przyszlosci. Przyjemny i odstajacy od tego, co wtedy wiekszosc zespol robila bo ma w sobie kilka iscie rock'owych zagrywek.

    Nie mozna nie wspomniec o tym, jak ta plyta jest wydana. Okladka to jedno z najlepszych zdjec z tego okresu. GB, Gus Straight Edge, Cappo laduje na glowie Porcella, Raybeez spiewa... Jesli masz LP i masz troche szczescia to posiadasz wersje z kilku stronnicowa ksiazeczka z textami, fotami i grafikami. Jest na co patrzec. Eleganckie shoty z koncertow lub te bardziej prywatne. Jesli nie masz ksiazeczki to pewnie masz wkladke z textami i po jednej focie na horde. Tez dobrze. Moje kopie maja poza dwoma wspomnianymi dodatkami takze flyery i reklamowki, na ktorych Jordan i Ray oglaszaja na przyklad jak lubia GI Joe i chetnie wymienia jakies na swoje plyty. Z ciekawostek dropsa bedzie fakt, ze jedna taka zabawke, ktora mowi (hmmm, wydaje dzwiek) Jordan wymienil na Chung Kinga a jej glos nagrany jest na kompaktowej wersji The Way It Is. Tyl LP to fota spod CBGB gdzie w centrum znalazla sie flaga WARZONE a po bokach stoi masa dzieciakow.

    Kult ta plyta. Kult.

    Tuesday, January 29, 2008

    Skinheads '88

    Nie bylo w tym nic dziwnego, ze ja i Kajtek po raz setny zupelnie przypadkiem przeszlismy na temat skinheads pewnego jesiennego popoludnia. Powiedzmy sobie wprost - nawet Zgubna Wolnosc NOWEJ DROGI mocno podkrecona jest stylem YDL. Przeszukujac youtube wpisalem "skinheads 88" i przelatujac przez wyszukane linki zaciekawil mnie jeden z NYC. Klik i jedziemy. 40 sekunda i podkrecam glosnik. NO FOR AN ANSWER. Te video to mistrzowski przyklad typowej reporterskiej ignorancji gdzie mieszane sa pojecia i subkultury ale w calej swojej glupocie ma fajna historyczna wartosc. Warto obejrzec.
    ps: ten post jest dla swiezo upieczonego fana CROWN OF THORNZ - Voy Voya