Sunday, February 15, 2009

Steal My Crown

Harley i JJ podczas ich ostatniej wspolnej trasy po Europie w '91.
White Devil wydaje sie najwybitniesza inkarnacja Cro-Mags. Po kilku latach roznych magsowych wariacji w '95 roku Harley wspolnie z Parrisem prosza o pomoc Dave'a Dicenso i nagrywaja piecio utworowe demo, ktore pozniej ukazuje sie w ukochanym przez wszystkich Lost & Found. WD to wlasciwie Samsara ale pod ta druga nazwa szukanie wytworni nie bardzo im szlo. Flanagana trudno bylo juz wtedy traktowac powaznie wiec malo kto chcial inwestowac dolce w dragi i personalne wycieczki a na legendzie Cro-Mags nie bardzo mozna ciagnac full time. Samsara nie wypalila a pod nowa nazwa znalezli tylko niemiecki moloch znany z niskiej jakosci wydawnictw. Troche to zastanawia, bo "Incarnation" to wcale nie slabe nagrania. Poza "My Life", ktory jest za mocno streetowy jak na klimat tego demo, muzycznie wszystko jest tak, jak bysmy tego oczekiwali. Mocna sekcja - basik dobrze znany a na perce dynamiczny Dicenso. Gitary sa takie na jakie Parrisa stac - przyzwoite. Lirycznie Flanagan troche sie msci, mowi, ze mu zle ale i tak przetrwa. Mozna czytac miedzy wierszami i domyslec sie, ze przynajmniej czesc z tego jest o tym jak Joseph probuje skoczyc wyzej niz Harley. W czesie kiedy to bylo nagrywane JJ gral bowiem gigi z Mackie i AJ Novello sie nie szlo im zle wiec powod sie znalazl. Odwieczne awantury miedzy nimi dwoma nie koncza sie do dzisiaj. W kazdym razie reasumujac, te nagrania to bardzo przyzwoity hardcore. Prawdopododnie tylko ego moglo przyblokowac ten zespol bo jedyne co zrobili to wspomniane demo wydane na cd w L&F i europejska trasa w 1996 roku. Tu zagrali kilkanascie gigow w tym jeden na Dynamo, ktorego fragment zamieszczam tutaj.

Rewelacyjny sklad. Ich trzech wspolnie z Bobbym Hambellem. Typ moze i byl/jest alkoholikiem ale na gitarze grac potrafi nieprzecietnie. Te video jest wyjatkowe bo duzo w nim Dicenso a ten facet robi w gry na perce prawdziwe widowisko. Zwroc na niego uwage bo niszczy. Bobby wyglada jakby sporo juz w zyciu przeszedl i tak tez sie zachowuje. Harley to zwierze. Wydaje sie, ze gra na tym basie to dla niego silownia. Jest bezlitosny. Ta spadajaca na oczy czapa niestety wyglada na nim troche komicznie. A Parris? Student z dlugimi wlosami. U niego dostrzec emocje na scenie to tak jak doszukiwac sie emocji w grze aktorskiej Keanu Reeves'a. Prawie niemozliwe. 

White Devil nie pociagnal za dlugo. Wszystko rozsypalo sie szybko po wizycie na starym kontynencie. Jak wiadomo "Incarnation" stalo sie czescia plyty "Revenge", ktora Harley i Parris chcieli zdobyc serca mlodziezy kilka lat pozniej. Plyta miala kilka dobrych kawalkow ale ostatecznie nie zrobila z nich obu milionerow. Tylko Europa przyjela ich zyczliwie. Ameryka troche to olala...

Saturday, February 14, 2009

NYC Matinee

Billy Psycho w picie na AF w CBs, 1984
Zadna tajemnica nie jest, ze jesli chodzi o nowojorski hardcore jestem troche zboczony. Wspominalem juz o tym jak bardzo cenie wszystko co sie tam dzialo od Urban Waste czy Mob do poczatku lat 90tych z praktycznie wszystkim co dzialo sie pomiedzy. Im bardziej obskorne tym bardziej mnie intrygowalo. Im trudniej dostepne tym bardziej mialem i mam na to ochote. Nowy Jork to tez najsilniej udokumentowana lokalna scena amerykanska w latach 80tych. Prawdopodobnie ma to po trosze zwiazek z CBGB i ludzmi, ktorzy byli skupieni wkolo Lower East Side - miejsca gdzie spotykali sie wszyscy od lokalnych lumpow i cpunow, przez gangi do pojebanych artystow. Fotografie i dokumenty, ktore sie odnajduja po latach nie przestaja mnie fascynowac. Twarze, miejsca i historie. Detale, ktore wypelniaja pewna calosc dajac jasniejszy obraz tego co sie tam dzialo. Dla mnie to wszystko jest wyjatkowe bo moj hardcore wygladal zupelnie inaczej a kombinacja nowojorskich ulic i lat 80tych daje dosc niezwykly efekt. 
Lubie rzeczy, ktore pojawiaja sie z nikad. Nie wazne, czy to historia bramkarza z CB's czy wywiad z typem, u ktorego pokoj wynajmowal Billy Psycho. Obojetnie czy to kolejny wywiad z JJ czy jakas rozmowa z gosciem, ktory cykal zdjeciowy na LES - jest spora mozliwosc, ze nagle wyplynie cos nowego. Lubie to. 
Ten post po raz kolejny nawiazuje troche do fotografii. Video, ktore tu zamieszczam ponizej oparte jest glownie o zdjecia Drew Carolan ale poza nimi zobaczysz w nim troche unikalnych urywkow AF, Cirle Jerks i The Psychos oraz fragment rozmowy z Jon'em Wrecking Machine. 

Tuesday, February 10, 2009

Flex your head


Moja droga do Minor Threat wiodla przez Lost & Found Records. Bez jaj. Ich druga wydana plyta byl boot "Live at Buff Hall" 7". To byla kaseta, mozliwe, ze stilonka, z kilkoma singlami, ktora nagral mi kolega pod koniec 89. Byl tam tez Youth Of Today, Token Entry i cos jeszcze. Jestem pewny, ze mam gdzies ta tasme. Nie bardzo wiem jak opisac to co czulem sluchajac tej skladanki. Znalem dobrze thrash metal, zaczynalem poznawac grindcore i troche punk a Agnostic Front to wlasciwie najblizej hardcore'a jak sie znalazlem. Ta kaseta byla troche inna. Bylem podeskcytowany ale nie bardzo wiedzialem jak to ugryzc. Pamietam, ze ten Minor byl najdzikszy. Nie wiem czy znacz tego singla ale jesli wyobraz sobie, ze nie znasz zespolu i wlaczasz play a wszystko co slyszysz to 50 gardel spiewajacy do mikrofonu i szybka, drapiezna muzyka, z ktora dopiero co sie zapoznajesz. Pewnie teraz nie robi to takiego wrazenia na nikim ale dla gowniarza takiego jak ja, Minor Threat okazal sie nagle czyms co trudno mi bylo sobie wyobrazic. Uwielbialem te 7 kawalow i sluchalem tego non stop probujac uwizualnic sobie co sie tam dzialo.
Prawdopodobnie zajelo mi jaki rok lub wiecej, zeby dostac ta plyte na winylu. Liczylem na jakies zdjecia ale nie bylo tam duzo wiecej niz tytuly utworow i data: 11-20-82. 1982 rok... Kurwa. To bylo 10 lat zanim dostalem tego singla. W kazdym razie zdzieralem ten winyl na mojej chinskiej wierzy za pare tysiakow.
Dopiero duzo pozniej dostalem DVD, na ktorym jest m.in. caly koncert z Buff Hall. Kiedy go obejrzalem zrozumialem, dlaczego wydawalo mi sie w 89, ze Minor mial nie jednego a 50 wokalistow. Od poczatku do konca ten koncert to definicja hardcore'a. Absolutna erupcja energii.
"Live at Buff Hall" zaczyna sie od 12XU. Wtedy nie mialem pojecia, ze to kawalek Wire. Zreszta pewnie mnie to nie obchodzilo. W kazdym razie to tylko jedna minuta. Ta jedna minuta niszczy:

Nie wiem czy widzialem kiedykolwiek wiecej spontanu w ciagu jednej minuty niz na tym kawalku. Nie ma w tym nic planowanego. Wszystko co sie tak dzieje wydaje sie takie naturalne i silne. Nie przesadzam - kocham ta minute. 

Na youtube sa tez pozostale z tych kawalkow, ktore weszly na wspomniany singiel. Wcale nie jest gorzej. Small Mouth, Out Of Step, konczac na I don't Wanna Hear It. Zobaczysz slamujacy Boston Crew (SSD gral ten gig z Minor'ami), szalony dajvy, taniec bez ceregieli i kompletny chaos, koszulki Mob i Urban Waste. Ogladaj. Jezeli ktos stworzy liste videosow, ktore kazdy powinien zobaczyc to ten gig musi sie tam znalezc.

Rev X Adidas

Ktos moze zadac sobie pytanie czy punk musi wdawac sie w takie kolaboracje ale Revelation Records dawno wyszlo poza utarte schematy. Nie bardzo dziwi mnie wiec ich wspolpraca z Adidas i szczerze nic a nic mi to nie przeszkadza. 
Jordan przy okazji swojej 150 produkcji postanawia zaskoczyc nas takim oto gadzetem. W przeciwienstwie do wiekszosci wypuszczanych edycji limitowanych zwiazanych z muzyka/zespolami (czy to Vans, Adidas czy Nike), ten model wyglada naprawde dobrze i ponad to jest w 100% syntetyczny. Minus natomiast jest taki, ze bylo tylko 150 par i zadna z nich nie byla na sprzedaz. Co wiec sie z nimi stalo? Oto wywiad , ktory odpowie na to i na inne pytania. 
Dodam tylko, ze Rev150 to kompilacja, na ktorej min. Terror gra kawalek "Friends" Side By Side a SOIA "As One" Warzone.

Tuesday, February 03, 2009

Kwiecien 2009


Rok po tym jak PAIN RUNS DEEP zagral pierwsze koncerty po 9-letniej wypada wyjsc z czyms nowym. Rozmawialismy o nowych nagraniach juz jakis czas ale nasze mozliwosci organizacyjne skutecznie niszczyly nasze checi. Udalo sie ostatecznie rozpoczac nagrywanie koncem stycznia 09 i mamy zamiar ukonczyc calosc na samym poczatku marca. Wedlug planu powinnismy miec material gotowy na nasze koncerty w kwietniu. Daty sa juz potwierdzone i ostatecznie odwiedzimy Prage, Ziline, Katowice, Warszawe i Bielsko. Cztery z tych gigow zagramy z Bhimal... W Czechach zawitamy do klubu 007, czym jaram sie mocno, gdyz jest to miejsce gdzie jezdzilem za dzieciaka na znakomite koncerty.  Polozone na wzgorzu w miasteczku studenckim male lokum, ktore ma dobry klimat. Przy okazji mamy nadzieje odwiedzic praska Govinde i poszlajac sie po starych uliczkach. Z Ziliny (Slowacja) pochodzi Junk - zespol z polowy lat 90tych, ktory bardzo lubilem a ktory wydal tylko jednego singla w Day After Records. Milo bedzie wyladowac w ich okolicy a samo miasto jest niczego sobie. Na Katowice planujemy release party naszego nowego singla. Poza tym, grac z nami bedzie Last Believer, ktory rzadzi okrutnie i Bomb The World, ktory niedawno poznalem i to bardzo dobra horda krakowska. Stolica zapowiada sie goraco - mocny sklad i pewnie dzieciaki jarac sie beda chameryka. Dwie trasy - Bane i To Kill oraz Reign Supreme i 50 Lions - bada laczyc sie tu w calosc. PRD ma wskoczyc w srodek. Impreza zapowiada sie interesujaco i jako, ze to weekend mam szczera nadzieje zabaczyc tam mase osob z calej krainy Slava. Ostatni, piaty koncert zagramy w Bielsku. Super bo to lux miejsce i mamy tam kilku dobrych kamratow, ktorzy pojawiali sie na naszych gigach rok temu. Przykro nam, ze nie wyladujemy jeszcze raz w Kolbuszowej ale klimat zblizajacych sie swiet wielkanocnych chyba nie wytrzyma tam naszej obecnosci. Znajac zycie, Nowak zapakuje do autobusu polowe swoich znajomych i ufam, ze zobacze Was na ktoryms z pozostalych miast. Lublin byl tez naszym planem ale i tym razem okolicznosci nas troche przeskoczyly. Nastepny wyjazd i ladujemy w Lbn bankowo. Pakieta tamtejsza rzad. Crucial times.
Ciesze sie tym wyjazdem bardzo. Nie pisalem wlasciwie nic o tym, co nas spotkalo w tamtym roku podczas tych siedniu sztuk, ktore zagralismy. Kazde z miejsc gdzie sie znalezlismy bylo powodem, dla ktorego hardcore ma dla mnie taka wartosc. Bylo kupe radochy, byli starzy kumple i kumpele, bylo naprawde duzo nowych osob, ktore poznalismy i ktorych obecnosc bardzo docenilem. Bez znaczenia czy tego wieczora bylo 50 czy 250 glow - zagralismy tak jak potrafilismy najlepiej. Jednak co najlepsze to fakt, ze hardcore w Polsce ma sie bardzo dobrze, czego dowodem byl entuzjazm i duzo energii, ktore mnie spotkaly. Jezeli popatrzymy na wszystko ponad uprzedzeniami i rezerwa zapominajac na moment o wlasnych kompleksach okazuje sie nagle, ze jest calkiem sporo dobrego. Po pierwsze - ludzie. Zdolni, kreatywni i z serduchem na wlasciwym miejscu. Dalej - zespoly. Serio, jesli ktos dalej pierdoli, ze brakuje dobrych polskich hord to ja sie pytam: gdzie Ty masz kurwa uszy i oczy? Prawdopodobnie namietne wklikiwanie swoich wlasnych smutkow w klawiature, ktora sprezentowal tato z mama na gwiazdke, zajmuje Ci cala uwage. Od Last Believer, przez Identity, Slip, Stone Heart do Bhimal i jeszcze kilka pomiedzy - duzo bym dal, zeby tez kapele ogladac co jakis czas. Wyzsza polka. Ta konkluzja po tych gigach bardzo mnie naladowala. 
W 2008 zagralismy 7 koncertow. Malo? W naszych warunkach to i tak sporo. Wielkie dzieki dla kazdej jednej osoby, ktora nam w tym pomogla. Aro za druga gite i obnizanie naszej sredniej. Gosik za organizacje i opieke. Nowak za to, ze jest od dnia pierwszego i ze nic nie robi jak sie go bierze na trase. Kokot i Dziki za ich talenty. Buhaj za jego kamerke i czas. Maradi za tors gladiatora. Dla tych, ktorzy pozwolili nam u siebie grac a pozniej spac w swoich katach. Dzieki za foty, ktore dostalismy. Dzieki za moszpit. Mam nadzieje, ze uda nam sie kiedys Wam odwdzieczyc. 
Zapraszamy na kwietniowe koncerty. Kazdy z nich zapowiada sie mocno przyzwoicie. 2009... straight edge 2009.

U gory strona D2D. Foty Skfarka a pisanie Dzika.
Dwa nastepne autorstwa Kuby Blnd i Laszlo P.

Sunday, February 01, 2009

Biegnaca krowa

Jesli byles straight edge w Polsce w latach 89-92 to w 90% miales ich szirta. A przynajmniej naszywke (UOM to druga koszulka, ktora powinien miec sxe w tych latach). Nie przypominam sobie zadnego szanujacego sie hc/punka, ktory nie byl zaznajomiony z tymi predkosciami, ktore Holendrzy nam fundowali. To bylo szalone i zwykle zle nagrane ale wiekszosc z moich kolegow sie tym jarala. LARM byl dla nas sztandarowym zespolem. Na starym kontynencie byli tym, czym w Nowym Jorku byl NYC Mayhem, ktorzy sie nimi inspirowali. To dzieki nim Straight Ahead gral hardcore taki a nie inny. Trudno miec watpliwosci, ze w latach 80tych europejskim hardcore'm eksportowym na US of A byl glownie Larm. Grali duzo, nagrywali troche mniej, byli straight edge ale to przede wszystkim ich szalencza muzyka podobala sie dzieciakom. Przez hc/punka do metalu - nawet Napalm Death nie ukrywal swojego uwielbienia dla Holendrow.
Maja na swoim koncie jeden split ze Stanx, swoj wlasny LP pt. Straight on View i dwa single. Wszystko to wyszlo tez na cd wydanym przez Coalition records. Te produkcje kulaly produkcyjnie i o ile rozumiem nie oddawaly zespolowi sprawiedliwosci. To ich koncertowa strona byla ich najmocniejszym atutem. Jesli przyszedles do hc z metalu czy kolorowanych magazynow to prawdopodobnie to co Larm gral bedzie dla Ciebie nie do zaakceptowania. Extreme noise - tak o sobie mowili. W swoim halasie przekazywali tez tresci, ktore ostatecznie przyjely forme tego, czego mozesz uslyszec teraz od Seen Red. Wtedy prawdopodobniej bardziej ostroznie, ale ich socjalistycznie ciagotki byly mocno wyczuwalne. Mamy tu wiec szybkosc, halas, czesto niemal chaos i teksty, ktore lizaly zarowno sxe i hc jak i polityke i sprawy spoleczne.
Popatrz na zdjecie powyzej - rok 1987, trasa po UK. Bandany. Jesli patrze w tyl to zespoly jak Larm mialy olbrzymi wrecz wplyw na Polske w koncu lat 80tych i samym poczatku 90tych. Jezeli jechales na gig to obojetnie gdzie on nie byl, hc wygladal bardzo podobnie. Byly kangurki, trampki, czesto kolorowe, krotkie spodnie lub jakies niby wojskowe gacie i bandany (te ostatnie byly bardzo czesto jedyna rzecza, ktora roznila nas od skinow). Sposob w jaki tanczylismy na koncertach byl... delikatnie mowiac komiczny. Ja sam poznalem metal kiedy brutalnosc na tych koncertach siegala zenitu. Kazdy z koncertow na jakich bylem miedzy '88 a '90 konczyl sie bojkami albo w czasie jego twania bylo czasem mocno niespokojnie. Punk byl tez wcale nie duzo spokojniejszy. Hardcore za to dla mnie jako szczypiorkowatego gowniarza byl poniekad ulga. Bylo mniej ciosow z nikad, mniej dzikiego napierdalania. Byl za to "indywidualizm". Duze LOL. Gibanie sie w przod i w tyl, czarowanie rekami i wszystko to, czego nawet boje sie nazwac. Jesli zaczniesz ogladac video ponizej i zerkniesz na wokaliste bedziesz mial tylko zamglony obraz tego, co dzialo sie na koncertach np. Apatii czy Ahimsy. Nawet nie prosze nikogo, zeby probowal sobie to wyobrazic. To byla Polska z nie Boston. Moze w Nowym Jorku zrywali wtedy podlogi do SOIA ale wschodnia Europa w 1990 roku byla duzo spokojniesza. Przynajmniej tam, gdzie ja bywalem. Popularne bylo albo Heresy czy Larm lub No Means No i Fugazi. Tu przemocy z zalozenia mialo byc mniej.

Oto jeden z flejerow na koncert w UK. To byla wspolna trasa Heresy, Larm i Heibel. Trasa ponoc legendarna, bo odbila sie echem w calej Europie. W samej Anglii zmienila hardcore i dala poczatek nowej jego fali. Wytwornie zaczely tez podpisywac kontrakty z nowymi zespolami i hordy takie jak Napalm Death i ENT wychodzily z podziemia. Z cala pewnoscia historyczne wydarzenie.

Ujecie powyzej pochodzi wlasnie w tego koncertu. Ten sympatyczny Sikh byl wlascicielem klubu. Kompletnie nie byl przygotowany na to, co mialo sie wydarzyc na deskach jego speluny. Kulturowo i w praktyce. Tym szerokim gestem wbrew pozorom nie okazuje tu szczescia i radosci co mozna zobaczyc na video. Co jeszcze spostrzegawcza mlodziez moze zobaczyc to pucowaty gosc we flaneli, ktory kica radosnie tu i tam przy dziwiekach Larm. Postac znana wiec licze na odpowiedz w komentarzach.
Tak czy inaczej ten maly trybiut dla holenderskich napierdalatorow koncze fragmentem ich gigu. Tuzy to byly ale jesli ktos kaze mi teraz przesluchac ich cala dyskografie na raz to pewnie bede mocno walczyl. Pierdolne w "Stop" po 10 minutach. Niemniej zespol szalenie wazny wiec warto sprawdzic. Zapraszam. Dodam, ze foty do tego wpisu cykal Patrick De Cock.