Wednesday, August 05, 2009

Dajac szanse mlodym

...czasem bardzo mlodym, czesciej niz zwykle zaczalem sprawdzac co nowego w swiecie piszczy. Dostalem kilka rekomendacji i kilka rzeczy po prostu mnie zainteresowalo. I ciesze sie, ze mnie czasami tak nachodzi bo nie wiem czy to wiek czy moze lenistwo ale zapominam, ze nowe tez moze byc dobre.
Kilka tygodni temu jezdzac po germanii w towarzystwie kilku zwariowanych brytyjczykow i kilku nie mniej stuknietych chamerykanow ktos z tej drugiej pakiety wcisnal mi promo nowego zespolu, mowiac ze to dobre i na pewno mi sie spodoba. Na pytanie "co to jest?" odpowiedzial, ze melodyjny hardcore i powiedzialem, ze raczej sobie daruje. On na to, zebym przestal zgrywac tafgaja i zabral ta plyte. Co mialm zrobic? Zajelo mi kilka dni, zeby przetestowac moja tolerancje na melodyjne dzwieki i musze powiedziec, ze jak juz sie zmusilem to mnie to scierwo ujelo. TITLE FIGHT to okazuje sie nie taki znowu nowy zespol bo o ile to dzieciaki to chwile juz graja a ja, ze tej sceny specjalnie nie gonie, to o nich nie slyszalem. I glupio mi bo chlopaki graja bardzo na poziomie przynajmniej takim, ze moge smialo powiedziec, iz to dobry zespol. Teraz - rzeczywiscie tu znam sie mniej i moze takich kapel jest jeszcze setki ale to wcale nie przeszkadza mi cieszyc sie ich muzyka od kilku dni. Mozliwe, ze nawet jest to teraz najczesciej przewijajaca sie nazwa w moich iTunes. Potrafia grac, robia calkiem przyzwoite kawalki i aranze nie bija Cie po uszach banalem. Jesli ktos tu lubi LifeTime czy wczesne Saves The Day to nie widze przeszkod, zeby wyciagnac muzyke TL gdzies od kumpla czy z rapidshare recs i tupac sobie noga od czasu do czasu.

BAD SEED
ma demo i singla i wyglada na to, ze wyhajpowano ich juz mocno. Sety BS wydaja sie dosc imponujace biarac pod uwage stopien szalenstwa publiki. Ktos moze powiedziec, ze takie zespoly rosna troche w cieciu i na fali Trapped Under Ice i to pewnie nie bedzie az takie dalekie od prawdy. Tyle, ze te szczyle potrafia napisac kawalek lub dwa i podoba mi sie jak to robia. Wlasnie ukazal sie ich split znowym kawalkiem, ktory szybko sie sprzedal podczas ostatniego weekendu na Sound & Fury Fest.
Oto co za Babilon dzieje sie podczas ich gigow.

Wychodzi teraz tez pare calkiem przyzwoitych plyt. SixFeetUnder wypuszcza wlasnie nowe single FOUNDATION, PEGASUS i GYPSY. Wyszedl juz NAILS, ktory jest nowym projektem T.Jonesa (brudny i agresywny hardcore). Calkiem to wszystko znosne musze powiedziec. Reaper Records stara sie jak moze utrzymywac status solidnej wytworni wydajac nowe TRAPPED UNDER ICE, DEATH THREAT i wznowienie ON. Nie malo, ze inwestuja w kapele z wyrobiona reputacja to biara sie tez za nowe zespoly pomagajac im na rozne sposoby. Czesc solidna, czesc mniej ale to nigdy nie jest ponizej przecietnej.

Nie jest zle. Wcale nie jest zle. Jest kilka plyt, o ktorych mam nadzieje napisac pare zdan. Ale to na dniach...

Wednesday, July 22, 2009

Skurwialy dzien

Ten dzien zaczynal sie wcale nie tak jak sie mial skonczyc. Mialem plan. Kiedy pakowalem sie do merta w kierunku wschodniego Londynu mialem przed soba kilka godzin w HQ K-Swiss, hang out z Iwona i Pitolem i dwa gigi do obskoczenia. Nie moglo byc zle. 
Miejsce, ktorym pracowalem to miejscowka, ze ktora nie jeden moglby uciac leb, zeby w niej mieszkac. Przebudowany, pewnie ok 200 letni dom, ktory zachowal stary urok ale ma w sobie klimat nowoczesnego apartamentu. Jesli ktos zna troche wschodni Londyn to wie tez, ze okolica jest wyjatkowa. Tak czy inaczej po kilku godzinach w K-Swiss zaczelo mnie scinac i nagle okazalo sie, ze temperatura rozpierdala mi czaszke. Snulem sie i snulem do 14tej i zamiast spotkania z sympatyczna para musialem wbic sie w lozko liczac, ze kilka godzin pod koldra pomoze mi zebrac do kupy. Ani Pentagram ani Bad Brains co miesiac tu nie graja. Niestety, ani dragi i lozko, ani dobra wola i checi nic nie zaradzily na to scierwo, ktore mnie dopadlo. Nie przyszlo mi zobaczyc ani siersciuchow z Chile ani rastuchow, ktorym zielone wysypuje sie z kieszeni. Mialem za to ze 4 epizody True Blood i smrod wlasnego potu. Bardzo dziekuje za takie niespodzianki. 

PS. Mieszkam z gosciem, ktory wlasnie slucha glosno "Bede bral cie....gdzie?....w aucie...mnie?...cie...ehe".  Dwie plyty WarZone moga spokojnie zastapic cala kolekcje jego fatalnych empetrojek. 
A teraz pytanie apropos: jak znakomita jest ta koszulka?


Monday, July 06, 2009

Najtwardsi z Buffalo

Kilka nazw by pewnie nigdy nie zaistnialo gdyby nie oni. Wezmy Snapcase dla przykladu. W swojej pierwszej odslonie, pod nazwa SolidState, polykali ich riffy bez zadnych oporow tylko w niewielkim stopniu przerabiajac je na swoje potrzeby. Demo Snapcase z '91 roku jest na to ewidentnym przykladem. Inspiracji trzeba gdzies szukac - czemu nie na wlasnym podworku?

Fuel the fire Zero Tolerance
W 1987 roku Buffalo rodzi nowy zespol - xNew Balancex. Ciezszy niz inne straight edge zespoly w tamtym czasie i choc nie bardzo radzili sobie z instrumentami to czesciej sluchali chyba plyt z thrashem niz z SSD. Nagrali demo i grali lokalnie kilka koncertow, min. ten, z ktorego video macie ponizej...

Ten gig odbyl sie w sierpniu '87 i grali na nim wspolnie z WarZone i Youth Of Today (video obu, ktore zaladowal Larry Ransom mozna znalezc na necie). Wychodzilo jak wychodzilo i szczerze mowiac trudno uwierzyc, ze rozwineli pozniej tak szeroko skrzydla.
New Balance zmienia nazwe dosc szybko i Zero Tolerance od tej pory staje sie na jakies 5 lat flagowym zespolem z Buffalo. Nagrywaja 10 kawakow i wypuszczaja kasete "Better Judgement" gdzie rewelki nie ma ale klimacik jest. Hi-Impact Records proponuje im wydanie singla, ktory po typowych problemach ukazuje sie z nie malym opoznieniem.

it's a way of life
not a statement of time
more than a symbol
stronger than pride
the direction that I chose to take
a moral decision, forever straight

my heart belongs to the edge!

Jak sie mialo okazac, ta deklaracja choc brzmiala dosc stanowczo, miala byc ostro potraktowana przez test of time. Tak czy inaczej "Bad Blood" to przyzwoity singiel. Bez ekstazy ale trzeba przyznac, ze potrafi sie wyroznic. Jest ciezkawy hardcore, nie ma cienizny podrabianego youth crew, sa ambitniejsze liryki i nadzieja na to, ze bedzie jeszcze lepiej.

put to the test to obtain the best
with God on my side I never fess

Ma byc znacznie lepiej. ZT zaczyna grac wiecej i zainteresowanie ta horda rosnie. Oni sami olewajac trendowate zapedy sceny hardcore nie softuja. Wiecej - twardnieja im gusta. Przynajmniej te muzyczne. Jest rok 90 i nagrywaja nastepne demo, ktore bez zbednego pierdolenia niszczy. Hardcore, sporo thrash metalu i przekaz, ktorego inspiracje Mark Bellanca czerpal ze Swiadomosci Kryszny. Zamieszkiwal lokalna swiatynie a to po wyczytal w ksiazkach Prabhupady przelewal na texty ZT.
Zespol zmienial sklad ale szedl do przodu. Szukali wytworni i akceptacji w tworzacej sie wlasnie scenie crossover, gdzie mialy zaistniec pozniejsze wcielenie Cro-Mags czy Biohazard i inne.

Zapuscili wlosy i znalezli Criteria Records, ktore prawdopodobnie mialo dac im upragniona uwage nowej publiki. Nagrywaja przy tym nastepne demosy. "Fuel The Fire", ktore wydaje Criteria jako tasme (na ktorej laduje tez czesc sesji z 90 roku) pokazuje jak daleko ZT wyskoczyl poza ramy hc i jak mocno kochaja stary thrash. Jest tez nagrywka, z ktorej Freedom From Fear ostatecznie konczy na Only The Strong Comp wydanej przez Victory Records. Jak sie nie trudno domyslec zespolowi nie jest latwo bo plany wydawnicze sie rozmywaja a czlonkowie powoli maja dosc i siebie i zespolu. Straight Edge czesc spuscila w kiblu a Mark nie do konca chcial takiej przyszlosci dla swojego projektu. Ostatecznie ZT przestaje istniec a to co z niego pozostaje nazwac sie ma This World Rejected co i muzycznie i textowo jest kontynuacja poprzedniego zespolu. W 1993 roku Initial Records wydaje im singla z trzema kawalkami, ktory jest jedyna pamiatka po tym projekcie. Jedyna ale jakze kurwa solidna.
TWR rozpada sie krotko po tym. Szkoda bo niezaleznie od nazwy jaka uzywali mieli przed soba przyszlosc, ktora mogla isc w parze z potencjalem i talentem tych typow.

Sugeruje kliknac na jeden z linkow po prawej stronie. Napis Zero Tolerance zaprowadzi Cie do ich profilu na myspace gdzie w jednym z blogow znajdziecie cala dyskografie, o ktorej nastukalem w paru zdaniach powyzej. Nie badz pipa i sciagnij jesli lubisz twardy hardcore z klimatem. Jakosc - slowo klucz.

i had a career & received my degree
but these successes haven't satisfied me
monetary gestures force an uncertain smile
from a false value system gone wild
all i want to know is am i far off on my life
pursue the avenue of your perfect view and succumb
to what you think is right?
accepting, rejecting i don't want to buy into another scam
it's plain to see you don't know me
you don't know who i am
i want the key to my own destiny
remember it belongs to on one but me
i want to taste what's life's perfection
'cause i've already tasted aggravation

Saturday, June 27, 2009

(your) God is a myth...

Ta historia jest za ciekawa, zeby jej pozwolic umrzec w natloku wirtualnego syfu. To jedna z takich rzeczy, na podstawie ktorych tworza sie legendy. A przynajmniej plotki. W kazdym razie warto przeczytac.
Oto Rasaraja aka Robert Fish o swoich doswiadczeniach z mloda amerykanska scena chrzescijanska, ktora probowala budowalc swoja wlasna spolecznosc oparta o glosna muzyke, krory my nazywamy hardcore'm.
After a funny discussion over at Deathtalk I decided to write out my first and only experience with the so called “Christian Hardcore scene”. I will preface this by saying that I know people that are into Christ that play in hardcore bands, members of Coalesce and Frodus come to mind, but they were a part of the hardcore scene and aren't entering it just to bring people to Christ and at least from my experience they are somewhat heritcal in their own approach. I tend to think in most cases these individuals, like myself in regards to Gaudiya Vaisnavism, are more inspired by the aspirations or aspects of a philosophy than taking a literal approach to texts although I may in some cases be incorrect as that comes from my small exchanges with these individuals. Still in my eyes there is a huge difference between those individuals and those bands that play music that sounds like a “hardcore” band but are more akin to a church funded youth group (this is the only way I can refer to them without getting nauseas) that play heavy music.

These bands are on Christian labels which are supported by Churches and youth ministries and their entire image and being is designed to maximize appeal and gain followers for the band and thus their church/ministry. Much of it is as real as an episode of Alf. Now I may wish Alf was real reality TV but it wasn't and neither is this bullshit really hardcore.

So what is the “Christian hardcore scene”? In the Deathtalk discussion someone mentioned a huge church/corporation close to their home that has secured a fleet of vans and trailers, replete with Christian sloganeering in "extreme" fonts. Inside the facility are practice rooms and more gear than your local Guitar Center. It is almost as simple as “Hey, are you in a local metalcore band that is ready to spread the word of Christ Jesus Our Lord and Savior? Well, then get in the van because the church will PAY FOR YOU to tour. Full ride.” That is what is a good example of what I mean by the “Christian Hardcore scene”. I don’t claim to know who these bands are nor do I really find it important.

One final note before I get to the story: My story involves a Zao show. I have no idea if Zao was one of those church funded youth groups that played heavy music or if they were something entirely different but the setting of this story was at one of their shows.

Anyhow on to the story:

In 1999 my band The Judas Factor headed out on our first and only US Tour. The instructions to Robby, our booking agent, were simple: book us as many shows as possible during this tour even if that means 2 or 3 shows in a day. We had a few days with two shows a day but not many. The day we hit Omaha, Nebraska we only had 1 show booked. We got into town late in the morning and found out the show wasn’t starting until 10 pm. We were bummed about the long wait as nothing on tour is more painful than the down time. We asked the promoter of our show if there were any other shows going on earlier than ours within an hour drive and he mentioned a show about 30 minutes away with the band Zao. As soon he finished his sentence we told him he must drive to that show with us so we could finagle our way onto the show. Within minutes we were on our way. Although we had heard the band name Zao before we had no idea who they were and what we were in for.

We drive out to the middle of nowhere to some church where the show is to take place. We get out, ask the few kids that are there who the promoter is and hunt him down. We explain that we are in a band and on tour from NYC and had the day off and wanted to know if we could play the show. We told him he would play for free and as short or long of a set as he thought fit.

“What’s the name of your band” he asked with a puzzled look.

“The Judas Factor”.

He smiled and said sure. We unloaded our equipment into the downstairs of this huge church, set up our merchandise and went outside. Within minutes we were playing our favorite tour game that I believe we called Quarters. Simply put you stand 5 feet from a wall and try to throw the quarter as close to the wall as possible. The person who get’s it the closest wins all of the quarters. This helped feed us various times when we got enough locals involved. Anyhow we had about an hour to go before doors so it was a way to kill time.

We are playing as kids begin to show up. We quickly notice that most of the kids are young and they were not simply dropped off by their parents but their parents were hanging out. Seemed weird but then again the place was in the middle of no where so if you didn’t drive Mom and Dad were the only option and if they came from far enough away maybe they were just going to hang around outside while their kids enjoyed the show? Anyhow kids and their parents are showing up and what we expected to be a show in front of 20 people is now in the hundreds. Awesome.

At one point this little kid, maybe 12, comes over and asks what we are playing. We explain to him the game and the next thing you know he is playing with us, we are all having a blast and things are good. We all like this kid and bestow him with the name “Chuckie”.

First band starts and we go downstairs. Although the band was rather bad they were also rather young looking so whatever. They didn’t exactly sound like a hardcore band but nothing else about them really caught our attention except for the fact that a lot of the parents were downstairs watching the show which made us all chuckle. We head outside and just hang out at the van.

When the next band goes on we go downstairs and they are preaching away about God’s plan, our place in it and how we are to insulate ourselves from non-believers. We all look at each other utterly bewildered but just shrug it of as a band that really digs Jesus and a crowd that is just nice.

The third band goes on and again we go in to check it out. Sounded like Korn. Fuck this. We stop over at the merch table and Dave, who was doing our merch, is giggling because we are somehow selling a lot of merch at a show we weren’t scheduled to be on and to kids and parents who had no idea who we were. As we laugh about how strange it is the band stops and the singer starts talking. He goes into some long speech about how bad sex is unless you are married and in a true Christian relationship and everyone cheers. We look at one another puzzled. He then goes on to say that homosexuality is a sin and an abomination and that homosexuals will go to hell for eternity. The few of us start yelling shit at this band. People turn around and look at us strange but the band is oblivious to our yelling and just goes into another song. We start walking out and see this kid wearing a shirt explaining that God gives animals to us so they should be hunted, killed and eaten. At this point we are completely bewildered.

We get outside and see the promoter for our show and he is hanging out with 15 or so kids that he had called and alerted to us playing the Zao show. After some quick introductions we explain, in disbelief, what we just witnessed and they all stare at us in equal disbelief.

“You do know who Zao is don’t you?” they ask.

“Um, not really” we reply.

They then go on to explain that the band and everyone there are Christians and that every band that plays was a Christian band. The parents aren’t there to drop off their kids but to participate in the show and that this is normal in the “Christian Hardcore scene”. Over the next few minutes they fill us in on this phenomenon and our minds are blown. They explain that a Christian Youth Ministry was putting on this particular show and apparently there was a whole network of these Youth Ministries across the US that put on shows and support tours for these bands. Not sure if Zao confined themselves to this scene or not but today this was the case.

At this point I wander back in to the show and just stand their watching the crowd who are just so happy and inspired by what they are witnessing and my mind is blown. I was experiencing a church revival, which is cool for them, but not the hardcore show I was expecting to attend. I head outside and sit against the wall wondering what to think. I mean these people have a right to their revival but I have a right to crash it, don’t I? I decide that I do have that right. I will say what I feel regarding the bullshit they were spewing and if it pisses them off well welcome to my world. Now I am ready to play.

When the band finishes we hurry downstairs to set up because we all want to just rip into it at this point. On my way down the promoter of this show stops me and he looks distraught.

“Zao can’t make it”.

Turns out they got stuck in some storm and would never make the show, which meant we were headlining. I tell him no problem and help get everything set up.

Between people hearing about Zao just cancelling and, I assume, some people realizing that this band was the same people that were yelling shit at the last band when we got ready to play the crowd was a bit smaller. Maybe half the crowd.

I think I open the set by saying something witty like “God is a myth and homosexuality is natural” and we rip into our first song. The few kids that came to see us get into it, we go nuts and everyone else stares with a few people trying to yell at us but we are way to loud and they mean nothing.

Next song I talk about how eating meat shows a basic lack of compassion and any god or religion that condones that is a sham. Now half the crowd is yelling at us and I thank them for all of the Wars and atrocities that have occurred in the name of their “god”. In the meantime the 100 or so people outside are now running, not walking, running down the stairs towards the stage screaming at us. We rip into the song and within 20 seconds the PA is off, our amps unplugged and the place is chaos.

Justin is running around, guitar in hand, yelling something about loving Jesus, loving homosexuals and trying to hug people. Little Dave is swinging his bass wildly and yelling to everyone that if they wanted to fight he would take them all on. The kids that came with us are yelling and having pushing matches with others. I am just yelling at whomever is getting in my face… pure mayhem. It sort of calms down and I ask the promoter why he won’t let us say what we want to say? He says we are vulgar and are being disrespectful to their church. I tell him that I just sat through a band that was disrespectful to humanity and everyone that doesn’t fall within their fairy tale world so now it is my turn to say what I think. Everyone starts yelling again and it is clear the show is over.

People are at our merchandise table yelling at our merch guy that they want their money back. We refuse, pack up and head outside. The mayhem continues outside with people yelling at us and threatening us as we unload and someone breaks the windows of a band that was hanging out with us.

As we throw our stuff in the van “Chuckie” walks up in tears. He explains that because of us he is now going to hell and would have to repent for the rest of his life. He is sobbing and nothing we can say will make him stop. It is sort of heart breaking but what can we do? We finish packing up, tell the kid that he will be okay and get the fuck out of there.

That evening’s show was much smaller than the show earlier in the day but the kids were stoked on the theatrics of the first show and we had a blast.

The end.

Wednesday, May 13, 2009

This Is Bitter Warsaw

This Is Warsaw przygotowal dla Was nastepna godna wzmianki hulanke. Po raz drugi Bitter End odwiedzi Polske - tym razem w towarzystwie True Colors, ktore pewnie przyciagnie nie mala grupe fanow podrabianego Youth Of Today. Do tego Warszawa bedzie miala okazje zobaczyc Regres tuz po wydaniu ich bardzo dobrego LP. Gig zapowiada sie co najmniej dobrze. Warto wsiasc w pociag, bus czy tramwaj. 

Daniel z Bitter End to chlop na 102. Zajarany hc jak malo kto i ponad to wszystko przemily typ. Jak malo jakiego chamerykana, rzeczywiscie interesuje go euro hardcore i nie cuduje, ze przyjezdza tu z lepszego swiata. A zupelnie szczerze wiekszosc zespolow, ktorymi jaramy sie tutaj ma Europe za kraje frajerow i tworcow slabego hc a trasy tutaj to ich przymus i czesto jedyna mozliwosc zarobienia lepszego dukata. Tak czy inaczej, Daniel kladzie na to lache. Lubi to co robi i jest faktycznie szczesliwy mogac odwiedzic np Polske. Oto co chcial powiedziec przed tym gigiem... 

Bitter End is coming back to Poland. We had an awesome time last summer, so we are excited to be playing Radio Luxembourg again. This time we are touring with True Colors, one of the best European harcore bands around. Come out to the show and stagedive, and then come back to the merch table and we can talk about how awesome Pain Runs Deep is. Hardcore still lives!

Nie. Nie zaplacilem mu za te propsy. Jak masz szanse to prosze pojedz i zobacz Bitter End. To bardzo dobry zespol. True Colors wlasnie wydaje nowa plyte a dla Regresu to bedzie chyba release party...
international playboys.cold inside, meltdown, prd, dirty money. hard look

Tuesday, May 05, 2009

Burning Fight

Wiekszosc z Was jak przypuszczam wie o tym, ze wlasnie ukazala sie ksiazka pt Burning Fight, ktora to jest przeciwwaga dla tego jakze idiotycznego strwierdzenia, ze hardcore skonczyl sie w latach 80'tych. Wydawnictwo to wiec traktuje glownie o hc z lat 90'tych czyli latach, ktore badz co badz sa mi najblizsze. 
Jako, ze nie widzialem jeszcze tej ksiazki to daruje sobie probe jej opisywania choc mniemam, ze bedzie to rzecz bardzo mocna sadzac po zaangazowaniu autorow i kolaborantow. Napisze wiec o koncercie z mininego weekendu, a ktory mial byc jej release party. O koncercie, o ktorym mowilo sie od miesiecy a bilety na niego zniknely po kilkunastu godzinach od momentu pojawienia sie ich online. 
Grac mialo wielu i glownie zespoly, ktore swoja swietnosc datuja na poczatek lub polowe lat 90'tych. Outspoken, Unbroken, 108, Trial, blah, blah, blah. Szczerze - nie bylem podekscytowany. Tzn. fajnie byloby tam byc ale nie bylo to cos, czego zalowalbym specjalnie. Byly zespoly, ktore chetnie byl zobaczyl ale mowiac szczerze, czesc z nich mialem duze szczescie widziec a inne... a inne znaczyly dla mnie duzo mniej. Mimo wszystko przyznaje, ze gig nadzwyczajny. 

Kilku z moich znajomych bylo w Chicago w ten weekend i wszyscy zgodnie stwierdzili, ze set Trial to jeden z lepszych koncertow podczas tych 2 dni. A wiec bylem ciekawy. Wlasnie dostalem ten link ponizej i nie sposob sie nie zgodzic - zespol dostal wspaniale przyjecie. Wlasciwie ten caly niby wstep to tylko pretekst, zeby zapostowac te video.
Trial byl wyjatkowym zespolem. Moglem nie przepadac za ich muzyka ale mieli w sobie unikalna rzecz - kombinacje emocji i przekazu, ktory bardzo do mnie przemawia. Te video to potwierdza. Bardzo dobry set. 


Trial (Burning Fight, Phase 1) from hate5six productions on Vimeo.

Te video pochodzi z Hate5Six Productions - u nich na stronie znajdziecie linki do calej masy dobrych koncertow. Zapraszam.

Sunday, February 15, 2009

Steal My Crown

Harley i JJ podczas ich ostatniej wspolnej trasy po Europie w '91.
White Devil wydaje sie najwybitniesza inkarnacja Cro-Mags. Po kilku latach roznych magsowych wariacji w '95 roku Harley wspolnie z Parrisem prosza o pomoc Dave'a Dicenso i nagrywaja piecio utworowe demo, ktore pozniej ukazuje sie w ukochanym przez wszystkich Lost & Found. WD to wlasciwie Samsara ale pod ta druga nazwa szukanie wytworni nie bardzo im szlo. Flanagana trudno bylo juz wtedy traktowac powaznie wiec malo kto chcial inwestowac dolce w dragi i personalne wycieczki a na legendzie Cro-Mags nie bardzo mozna ciagnac full time. Samsara nie wypalila a pod nowa nazwa znalezli tylko niemiecki moloch znany z niskiej jakosci wydawnictw. Troche to zastanawia, bo "Incarnation" to wcale nie slabe nagrania. Poza "My Life", ktory jest za mocno streetowy jak na klimat tego demo, muzycznie wszystko jest tak, jak bysmy tego oczekiwali. Mocna sekcja - basik dobrze znany a na perce dynamiczny Dicenso. Gitary sa takie na jakie Parrisa stac - przyzwoite. Lirycznie Flanagan troche sie msci, mowi, ze mu zle ale i tak przetrwa. Mozna czytac miedzy wierszami i domyslec sie, ze przynajmniej czesc z tego jest o tym jak Joseph probuje skoczyc wyzej niz Harley. W czesie kiedy to bylo nagrywane JJ gral bowiem gigi z Mackie i AJ Novello sie nie szlo im zle wiec powod sie znalazl. Odwieczne awantury miedzy nimi dwoma nie koncza sie do dzisiaj. W kazdym razie reasumujac, te nagrania to bardzo przyzwoity hardcore. Prawdopododnie tylko ego moglo przyblokowac ten zespol bo jedyne co zrobili to wspomniane demo wydane na cd w L&F i europejska trasa w 1996 roku. Tu zagrali kilkanascie gigow w tym jeden na Dynamo, ktorego fragment zamieszczam tutaj.

Rewelacyjny sklad. Ich trzech wspolnie z Bobbym Hambellem. Typ moze i byl/jest alkoholikiem ale na gitarze grac potrafi nieprzecietnie. Te video jest wyjatkowe bo duzo w nim Dicenso a ten facet robi w gry na perce prawdziwe widowisko. Zwroc na niego uwage bo niszczy. Bobby wyglada jakby sporo juz w zyciu przeszedl i tak tez sie zachowuje. Harley to zwierze. Wydaje sie, ze gra na tym basie to dla niego silownia. Jest bezlitosny. Ta spadajaca na oczy czapa niestety wyglada na nim troche komicznie. A Parris? Student z dlugimi wlosami. U niego dostrzec emocje na scenie to tak jak doszukiwac sie emocji w grze aktorskiej Keanu Reeves'a. Prawie niemozliwe. 

White Devil nie pociagnal za dlugo. Wszystko rozsypalo sie szybko po wizycie na starym kontynencie. Jak wiadomo "Incarnation" stalo sie czescia plyty "Revenge", ktora Harley i Parris chcieli zdobyc serca mlodziezy kilka lat pozniej. Plyta miala kilka dobrych kawalkow ale ostatecznie nie zrobila z nich obu milionerow. Tylko Europa przyjela ich zyczliwie. Ameryka troche to olala...

Saturday, February 14, 2009

NYC Matinee

Billy Psycho w picie na AF w CBs, 1984
Zadna tajemnica nie jest, ze jesli chodzi o nowojorski hardcore jestem troche zboczony. Wspominalem juz o tym jak bardzo cenie wszystko co sie tam dzialo od Urban Waste czy Mob do poczatku lat 90tych z praktycznie wszystkim co dzialo sie pomiedzy. Im bardziej obskorne tym bardziej mnie intrygowalo. Im trudniej dostepne tym bardziej mialem i mam na to ochote. Nowy Jork to tez najsilniej udokumentowana lokalna scena amerykanska w latach 80tych. Prawdopodobnie ma to po trosze zwiazek z CBGB i ludzmi, ktorzy byli skupieni wkolo Lower East Side - miejsca gdzie spotykali sie wszyscy od lokalnych lumpow i cpunow, przez gangi do pojebanych artystow. Fotografie i dokumenty, ktore sie odnajduja po latach nie przestaja mnie fascynowac. Twarze, miejsca i historie. Detale, ktore wypelniaja pewna calosc dajac jasniejszy obraz tego co sie tam dzialo. Dla mnie to wszystko jest wyjatkowe bo moj hardcore wygladal zupelnie inaczej a kombinacja nowojorskich ulic i lat 80tych daje dosc niezwykly efekt. 
Lubie rzeczy, ktore pojawiaja sie z nikad. Nie wazne, czy to historia bramkarza z CB's czy wywiad z typem, u ktorego pokoj wynajmowal Billy Psycho. Obojetnie czy to kolejny wywiad z JJ czy jakas rozmowa z gosciem, ktory cykal zdjeciowy na LES - jest spora mozliwosc, ze nagle wyplynie cos nowego. Lubie to. 
Ten post po raz kolejny nawiazuje troche do fotografii. Video, ktore tu zamieszczam ponizej oparte jest glownie o zdjecia Drew Carolan ale poza nimi zobaczysz w nim troche unikalnych urywkow AF, Cirle Jerks i The Psychos oraz fragment rozmowy z Jon'em Wrecking Machine. 

Tuesday, February 10, 2009

Flex your head


Moja droga do Minor Threat wiodla przez Lost & Found Records. Bez jaj. Ich druga wydana plyta byl boot "Live at Buff Hall" 7". To byla kaseta, mozliwe, ze stilonka, z kilkoma singlami, ktora nagral mi kolega pod koniec 89. Byl tam tez Youth Of Today, Token Entry i cos jeszcze. Jestem pewny, ze mam gdzies ta tasme. Nie bardzo wiem jak opisac to co czulem sluchajac tej skladanki. Znalem dobrze thrash metal, zaczynalem poznawac grindcore i troche punk a Agnostic Front to wlasciwie najblizej hardcore'a jak sie znalazlem. Ta kaseta byla troche inna. Bylem podeskcytowany ale nie bardzo wiedzialem jak to ugryzc. Pamietam, ze ten Minor byl najdzikszy. Nie wiem czy znacz tego singla ale jesli wyobraz sobie, ze nie znasz zespolu i wlaczasz play a wszystko co slyszysz to 50 gardel spiewajacy do mikrofonu i szybka, drapiezna muzyka, z ktora dopiero co sie zapoznajesz. Pewnie teraz nie robi to takiego wrazenia na nikim ale dla gowniarza takiego jak ja, Minor Threat okazal sie nagle czyms co trudno mi bylo sobie wyobrazic. Uwielbialem te 7 kawalow i sluchalem tego non stop probujac uwizualnic sobie co sie tam dzialo.
Prawdopodobnie zajelo mi jaki rok lub wiecej, zeby dostac ta plyte na winylu. Liczylem na jakies zdjecia ale nie bylo tam duzo wiecej niz tytuly utworow i data: 11-20-82. 1982 rok... Kurwa. To bylo 10 lat zanim dostalem tego singla. W kazdym razie zdzieralem ten winyl na mojej chinskiej wierzy za pare tysiakow.
Dopiero duzo pozniej dostalem DVD, na ktorym jest m.in. caly koncert z Buff Hall. Kiedy go obejrzalem zrozumialem, dlaczego wydawalo mi sie w 89, ze Minor mial nie jednego a 50 wokalistow. Od poczatku do konca ten koncert to definicja hardcore'a. Absolutna erupcja energii.
"Live at Buff Hall" zaczyna sie od 12XU. Wtedy nie mialem pojecia, ze to kawalek Wire. Zreszta pewnie mnie to nie obchodzilo. W kazdym razie to tylko jedna minuta. Ta jedna minuta niszczy:

Nie wiem czy widzialem kiedykolwiek wiecej spontanu w ciagu jednej minuty niz na tym kawalku. Nie ma w tym nic planowanego. Wszystko co sie tak dzieje wydaje sie takie naturalne i silne. Nie przesadzam - kocham ta minute. 

Na youtube sa tez pozostale z tych kawalkow, ktore weszly na wspomniany singiel. Wcale nie jest gorzej. Small Mouth, Out Of Step, konczac na I don't Wanna Hear It. Zobaczysz slamujacy Boston Crew (SSD gral ten gig z Minor'ami), szalony dajvy, taniec bez ceregieli i kompletny chaos, koszulki Mob i Urban Waste. Ogladaj. Jezeli ktos stworzy liste videosow, ktore kazdy powinien zobaczyc to ten gig musi sie tam znalezc.

Rev X Adidas

Ktos moze zadac sobie pytanie czy punk musi wdawac sie w takie kolaboracje ale Revelation Records dawno wyszlo poza utarte schematy. Nie bardzo dziwi mnie wiec ich wspolpraca z Adidas i szczerze nic a nic mi to nie przeszkadza. 
Jordan przy okazji swojej 150 produkcji postanawia zaskoczyc nas takim oto gadzetem. W przeciwienstwie do wiekszosci wypuszczanych edycji limitowanych zwiazanych z muzyka/zespolami (czy to Vans, Adidas czy Nike), ten model wyglada naprawde dobrze i ponad to jest w 100% syntetyczny. Minus natomiast jest taki, ze bylo tylko 150 par i zadna z nich nie byla na sprzedaz. Co wiec sie z nimi stalo? Oto wywiad , ktory odpowie na to i na inne pytania. 
Dodam tylko, ze Rev150 to kompilacja, na ktorej min. Terror gra kawalek "Friends" Side By Side a SOIA "As One" Warzone.

Tuesday, February 03, 2009

Kwiecien 2009


Rok po tym jak PAIN RUNS DEEP zagral pierwsze koncerty po 9-letniej wypada wyjsc z czyms nowym. Rozmawialismy o nowych nagraniach juz jakis czas ale nasze mozliwosci organizacyjne skutecznie niszczyly nasze checi. Udalo sie ostatecznie rozpoczac nagrywanie koncem stycznia 09 i mamy zamiar ukonczyc calosc na samym poczatku marca. Wedlug planu powinnismy miec material gotowy na nasze koncerty w kwietniu. Daty sa juz potwierdzone i ostatecznie odwiedzimy Prage, Ziline, Katowice, Warszawe i Bielsko. Cztery z tych gigow zagramy z Bhimal... W Czechach zawitamy do klubu 007, czym jaram sie mocno, gdyz jest to miejsce gdzie jezdzilem za dzieciaka na znakomite koncerty.  Polozone na wzgorzu w miasteczku studenckim male lokum, ktore ma dobry klimat. Przy okazji mamy nadzieje odwiedzic praska Govinde i poszlajac sie po starych uliczkach. Z Ziliny (Slowacja) pochodzi Junk - zespol z polowy lat 90tych, ktory bardzo lubilem a ktory wydal tylko jednego singla w Day After Records. Milo bedzie wyladowac w ich okolicy a samo miasto jest niczego sobie. Na Katowice planujemy release party naszego nowego singla. Poza tym, grac z nami bedzie Last Believer, ktory rzadzi okrutnie i Bomb The World, ktory niedawno poznalem i to bardzo dobra horda krakowska. Stolica zapowiada sie goraco - mocny sklad i pewnie dzieciaki jarac sie beda chameryka. Dwie trasy - Bane i To Kill oraz Reign Supreme i 50 Lions - bada laczyc sie tu w calosc. PRD ma wskoczyc w srodek. Impreza zapowiada sie interesujaco i jako, ze to weekend mam szczera nadzieje zabaczyc tam mase osob z calej krainy Slava. Ostatni, piaty koncert zagramy w Bielsku. Super bo to lux miejsce i mamy tam kilku dobrych kamratow, ktorzy pojawiali sie na naszych gigach rok temu. Przykro nam, ze nie wyladujemy jeszcze raz w Kolbuszowej ale klimat zblizajacych sie swiet wielkanocnych chyba nie wytrzyma tam naszej obecnosci. Znajac zycie, Nowak zapakuje do autobusu polowe swoich znajomych i ufam, ze zobacze Was na ktoryms z pozostalych miast. Lublin byl tez naszym planem ale i tym razem okolicznosci nas troche przeskoczyly. Nastepny wyjazd i ladujemy w Lbn bankowo. Pakieta tamtejsza rzad. Crucial times.
Ciesze sie tym wyjazdem bardzo. Nie pisalem wlasciwie nic o tym, co nas spotkalo w tamtym roku podczas tych siedniu sztuk, ktore zagralismy. Kazde z miejsc gdzie sie znalezlismy bylo powodem, dla ktorego hardcore ma dla mnie taka wartosc. Bylo kupe radochy, byli starzy kumple i kumpele, bylo naprawde duzo nowych osob, ktore poznalismy i ktorych obecnosc bardzo docenilem. Bez znaczenia czy tego wieczora bylo 50 czy 250 glow - zagralismy tak jak potrafilismy najlepiej. Jednak co najlepsze to fakt, ze hardcore w Polsce ma sie bardzo dobrze, czego dowodem byl entuzjazm i duzo energii, ktore mnie spotkaly. Jezeli popatrzymy na wszystko ponad uprzedzeniami i rezerwa zapominajac na moment o wlasnych kompleksach okazuje sie nagle, ze jest calkiem sporo dobrego. Po pierwsze - ludzie. Zdolni, kreatywni i z serduchem na wlasciwym miejscu. Dalej - zespoly. Serio, jesli ktos dalej pierdoli, ze brakuje dobrych polskich hord to ja sie pytam: gdzie Ty masz kurwa uszy i oczy? Prawdopodobnie namietne wklikiwanie swoich wlasnych smutkow w klawiature, ktora sprezentowal tato z mama na gwiazdke, zajmuje Ci cala uwage. Od Last Believer, przez Identity, Slip, Stone Heart do Bhimal i jeszcze kilka pomiedzy - duzo bym dal, zeby tez kapele ogladac co jakis czas. Wyzsza polka. Ta konkluzja po tych gigach bardzo mnie naladowala. 
W 2008 zagralismy 7 koncertow. Malo? W naszych warunkach to i tak sporo. Wielkie dzieki dla kazdej jednej osoby, ktora nam w tym pomogla. Aro za druga gite i obnizanie naszej sredniej. Gosik za organizacje i opieke. Nowak za to, ze jest od dnia pierwszego i ze nic nie robi jak sie go bierze na trase. Kokot i Dziki za ich talenty. Buhaj za jego kamerke i czas. Maradi za tors gladiatora. Dla tych, ktorzy pozwolili nam u siebie grac a pozniej spac w swoich katach. Dzieki za foty, ktore dostalismy. Dzieki za moszpit. Mam nadzieje, ze uda nam sie kiedys Wam odwdzieczyc. 
Zapraszamy na kwietniowe koncerty. Kazdy z nich zapowiada sie mocno przyzwoicie. 2009... straight edge 2009.

U gory strona D2D. Foty Skfarka a pisanie Dzika.
Dwa nastepne autorstwa Kuby Blnd i Laszlo P.

Sunday, February 01, 2009

Biegnaca krowa

Jesli byles straight edge w Polsce w latach 89-92 to w 90% miales ich szirta. A przynajmniej naszywke (UOM to druga koszulka, ktora powinien miec sxe w tych latach). Nie przypominam sobie zadnego szanujacego sie hc/punka, ktory nie byl zaznajomiony z tymi predkosciami, ktore Holendrzy nam fundowali. To bylo szalone i zwykle zle nagrane ale wiekszosc z moich kolegow sie tym jarala. LARM byl dla nas sztandarowym zespolem. Na starym kontynencie byli tym, czym w Nowym Jorku byl NYC Mayhem, ktorzy sie nimi inspirowali. To dzieki nim Straight Ahead gral hardcore taki a nie inny. Trudno miec watpliwosci, ze w latach 80tych europejskim hardcore'm eksportowym na US of A byl glownie Larm. Grali duzo, nagrywali troche mniej, byli straight edge ale to przede wszystkim ich szalencza muzyka podobala sie dzieciakom. Przez hc/punka do metalu - nawet Napalm Death nie ukrywal swojego uwielbienia dla Holendrow.
Maja na swoim koncie jeden split ze Stanx, swoj wlasny LP pt. Straight on View i dwa single. Wszystko to wyszlo tez na cd wydanym przez Coalition records. Te produkcje kulaly produkcyjnie i o ile rozumiem nie oddawaly zespolowi sprawiedliwosci. To ich koncertowa strona byla ich najmocniejszym atutem. Jesli przyszedles do hc z metalu czy kolorowanych magazynow to prawdopodobnie to co Larm gral bedzie dla Ciebie nie do zaakceptowania. Extreme noise - tak o sobie mowili. W swoim halasie przekazywali tez tresci, ktore ostatecznie przyjely forme tego, czego mozesz uslyszec teraz od Seen Red. Wtedy prawdopodobniej bardziej ostroznie, ale ich socjalistycznie ciagotki byly mocno wyczuwalne. Mamy tu wiec szybkosc, halas, czesto niemal chaos i teksty, ktore lizaly zarowno sxe i hc jak i polityke i sprawy spoleczne.
Popatrz na zdjecie powyzej - rok 1987, trasa po UK. Bandany. Jesli patrze w tyl to zespoly jak Larm mialy olbrzymi wrecz wplyw na Polske w koncu lat 80tych i samym poczatku 90tych. Jezeli jechales na gig to obojetnie gdzie on nie byl, hc wygladal bardzo podobnie. Byly kangurki, trampki, czesto kolorowe, krotkie spodnie lub jakies niby wojskowe gacie i bandany (te ostatnie byly bardzo czesto jedyna rzecza, ktora roznila nas od skinow). Sposob w jaki tanczylismy na koncertach byl... delikatnie mowiac komiczny. Ja sam poznalem metal kiedy brutalnosc na tych koncertach siegala zenitu. Kazdy z koncertow na jakich bylem miedzy '88 a '90 konczyl sie bojkami albo w czasie jego twania bylo czasem mocno niespokojnie. Punk byl tez wcale nie duzo spokojniejszy. Hardcore za to dla mnie jako szczypiorkowatego gowniarza byl poniekad ulga. Bylo mniej ciosow z nikad, mniej dzikiego napierdalania. Byl za to "indywidualizm". Duze LOL. Gibanie sie w przod i w tyl, czarowanie rekami i wszystko to, czego nawet boje sie nazwac. Jesli zaczniesz ogladac video ponizej i zerkniesz na wokaliste bedziesz mial tylko zamglony obraz tego, co dzialo sie na koncertach np. Apatii czy Ahimsy. Nawet nie prosze nikogo, zeby probowal sobie to wyobrazic. To byla Polska z nie Boston. Moze w Nowym Jorku zrywali wtedy podlogi do SOIA ale wschodnia Europa w 1990 roku byla duzo spokojniesza. Przynajmniej tam, gdzie ja bywalem. Popularne bylo albo Heresy czy Larm lub No Means No i Fugazi. Tu przemocy z zalozenia mialo byc mniej.

Oto jeden z flejerow na koncert w UK. To byla wspolna trasa Heresy, Larm i Heibel. Trasa ponoc legendarna, bo odbila sie echem w calej Europie. W samej Anglii zmienila hardcore i dala poczatek nowej jego fali. Wytwornie zaczely tez podpisywac kontrakty z nowymi zespolami i hordy takie jak Napalm Death i ENT wychodzily z podziemia. Z cala pewnoscia historyczne wydarzenie.

Ujecie powyzej pochodzi wlasnie w tego koncertu. Ten sympatyczny Sikh byl wlascicielem klubu. Kompletnie nie byl przygotowany na to, co mialo sie wydarzyc na deskach jego speluny. Kulturowo i w praktyce. Tym szerokim gestem wbrew pozorom nie okazuje tu szczescia i radosci co mozna zobaczyc na video. Co jeszcze spostrzegawcza mlodziez moze zobaczyc to pucowaty gosc we flaneli, ktory kica radosnie tu i tam przy dziwiekach Larm. Postac znana wiec licze na odpowiedz w komentarzach.
Tak czy inaczej ten maly trybiut dla holenderskich napierdalatorow koncze fragmentem ich gigu. Tuzy to byly ale jesli ktos kaze mi teraz przesluchac ich cala dyskografie na raz to pewnie bede mocno walczyl. Pierdolne w "Stop" po 10 minutach. Niemniej zespol szalenie wazny wiec warto sprawdzic. Zapraszam. Dodam, ze foty do tego wpisu cykal Patrick De Cock.

Thursday, January 29, 2009

My Rules

HR Bad Brains
Uwielbiam stare zdjecia. Nie musi to byc sztuka fotografii, ktora znasz z albumow bo moje oko o to nie dba. Zdjecie musi miec dla mnie charakter i czyms ujmowac. Te stare foty zachwycaja mnie bo nie moglem tam byc (to raz) a historia punk/hardcore'a mnie fascynuje od dawna (to dwa). Mam sterty rzeczy, ktore sa z tym zwiazane i nie wydaje mi sie, zebym sie tego pozbywal w najblizszym czasie. Ziny, flejery i caly ten bajzel. 


Boston Crew

Wsrod tej makulatury jest tez ksiazka My Rules, ktora jest zbiorem unikalnych szotow z poczatku lat 80'tych. Photozine o niesamowitej wartosci dla kazdego, kogo grzeja takie klimaty. Zespoly, ludzie i kilka reklamowek. Ta publikacja ukazala sie tylko raz i co jakis czas pokazuje sie na ebayu skakajac miedzy 50 a 120 baksow zaleznie od jej stanu. Nie malo ale jak to sie mowi, za dobry szit trzeba slono placic.

Hard
Ktos bardzo mily wpadl na pomysl zamieszczenia My Rules na necie w postaci ladnie wygladajacego albumu, ktory latwo sie przeglada i operuje. Zamieszczam wiec link dla tych wszystkich, ktorych to ciekawi. Mase dobrych zdjec - jak punk to punk. Mam nadzieje, ze kilku z Was sie zajara. 
EDIT: To o czym nie napisalem, a waga tego jest nie mala, to fakt, ze autorem tych zdjec w My Rules jest Glen Friedman - gosc, ktory pozniej zaslynal z nie jednego albumu a jego wystawy do tej pory jezdza po calym swiecie. Pozostale foty, ktore zamiescilem nie sa jego...

Wednesday, January 28, 2009

Nowa Droga - LBN 1992/93

Gucio, Malik i Kajtek w DG, wakacje 1992

Nie bede wcale zaprzeczal, ze Cymeon X byl flagowym reprezentantem tego, co pozniej nazwalismy druga fala polskiego straight edge. Wczesniej byl ID, UOM i (poniekad) Inkwizycja ale zaden z tych zespolow nie mial w sobie jaj takich jakich mial Cymus. Chlopcy z Pozniania mieli czelnosc zalozyc zespol, ktory mial nawiazywac raczej do tego, czego w Polsce nie mielismy - straight edge hardcore z iksami i wszystkim tym, co znalismy tylko z zachodnich videosow i zinow. Byli ludzie i byly proby ale to CX wylozyl kawe na lawe swoim demo. Cymeon mial dobry start - Adziol byl znany ze wspolpracy i wspolredagowaniu kilku znanych polskich zinow a Stiepan gral przeciez w Apatii. Byla tez przez nich robiona Mysza, ktora jako jeden z bardzo niewielu zinow o takiej tresci byla dla nas masa radochy. To dawalo poznaniakom duza mozliwosc szybkiego ataku i nawet jesli wtedy tak na to nie patrzalem to mimo, ze zapalu i serca im nie brakowalo to okolicznosci ulatwily im poczatek. Prawdopodobnie to byl nasz maly kop w tylek i za tym ciosem poszly nastepne bardziej lub mniej udane projekty a tym, ktory przeskoczyl je wszystkie byl hardcore made in Lublin - NOWA DROGA.
NxD w Lublinie z Cymeonem X i Homomilitia

CX powstal w oparciu o hardcore i straight edge. Ewidentnie. Ale nawet jesli amerykanski hc byl olbrzymia czescia tego co robili to zasadnicza roznica miedzy poznaniakami a chlopakami z Lublina byla taka, ze Ci drudzy to wesole dzieciaki z deskorolkami, ktorzy uwielbiali Token Entry i GB a The Way It Is bylo dla nich idealnym obrazem tego, co chcieli robic. Nie interesowala ich polityka i socjalna rewolucja - mieli po 16 lat i chcieli od zycia tyle, ile wyrwac z niego mogli. W tym co robili byla szczerosc i serducho i nie chcieli wbijac sie w klimat, ktorego najzwyczajniej nie czuli. NxD byla moze i naiwna ale taka byla wlasnie wiekszosc z nas - dzieciaki z zajawkami.
Powstali w 1992 i byli naturalna kontynuacja ambicji Kajtka, ktorego poznalem dzieki naszemu wspolnemu zboczeniu grindcore'owemu. Gosc mial zespoly, o ktorych pewnie sam chce zapomniec wiec nie bede sie tu brudzil tymi nazwami. W kazym razie byl on i kilku kumpli z deskami, byly kasety z YOT, GB, Token Entry i Suicidalem. Byly flanele, chinskie tenisowki, trampki ala converse i bandany. Szablonowo byly tez obciete camo. Bylo wszystko to, co my traktowalimy jako wlasny suplement tego co mieli chamerykanie. Kazdy sie staral jak mogl a warunki nikogo nie rozpieszalay. Byly tez jaja - to przede wszystkim. NxD miala wiec klimat lubelskiej zajawki na NYC i skateboard a wszystko co robili mialo tego efekt.
Jacek, Rafalski i Diabel.

W 1993 udaje sie tym wesolym chlopakom wejsc do lokalnego studia aby nagrac swoje debiutanckie demo. Za cholere nie wiem jak to sie stalo, ze Kajtek i jego druzyna wybrala to a nie inne miejsce bo jak sie pozniej okazalo, to jak ich tam nagrywali i to co koncem koncow dostali pozniej w swoje lapy brzmialo troche jak najebane Kombi grajace kowery KSU. Nie bylo w tym nagraniu za wiele z ognia, ktore znalem z ich kaset z prob. Te piosenki caly czas byly dobre. Ba, na naszym rynku byla to jedyna pakieta, tak mocno zainspirowana nowojorskim youth crew, ktora robila to bardzo przyzwoicie. "Kolejny Raz", "Wygraj Swoje Zycie" czy mistrzowski "Dwa Swiaty" to prawdziwe hity i przez nastepne 5 lat nie nagrano w Polsce zadnych lepszych w tej szufladce. Te kawalki mialy klimat i wpadaly w ucho. Wchodzi basik i mamy tu tez "Zgubna Wolnosc", ktora zainspirowana mocno "Blue Pride" YDL jest rockowym kopem w pysk hipisow z plastyka. Jako, ze liryki byly po Polsku i Rafalski je spiewal a nie krzyczal NxD miala melodie, ktorej nie bylo w CX ale przy tym balansowala tez niebezpiecznie na granicy z melodyjnm punk'iem. Wspomniane studio w Lublinie wcale im tu nie pomoglo. Brzmienie tego materialu mialo blizej do Defektu Mozgu niz do YOT nie mowiac juz o perce - tu duch Lady Pank odcisnal swoje watpliwej jakosci pietno na tych kawalkach. Nie jest az tak zle ale fakt pozostaje faktem - studio to spierdolilo. Kaseta pod nazwa "Wsciekli Do Konca" wyszla w '93 w Tabula Rasa.
Nowa Droga nie miala szczescia. Zanim wydalem to demo w Polske poszly teorie spiskowe, ze w Lublinie nie ma granicy miedzy hardcore i skinheads, a sama NxD ma kolegow o kontrowersyjnych pogladach. Oni sami bronili sie jak mogli ale nie udawali tez swietoszkow. Nie mieli tez ochoty nikogo na sile uszczesliwiac i mowiac szczerze mnie tez to nigdy nie nakrecalo. Mase z tych rzeczy to historie do lez mnie niszczace - ulubiona chyba jest ta, jak Kajto, chyba Bobek i koledzy w centrum Lublina chcac zlapac pasujacy im autobus biegli w kierunku przystanku, na ktorym stalo kilku lokalnych pankowcow. Tym sie wydawalo, ze lysi goscie we flejersach wlasnie biegna spuscic im srogi wpierdol wiec dali szybkiego dyla nie ogladajac sie wcale za siebie. Podobnych sytuacji bylo jeszcze kilka. Slowem - w okolicy punk ich nie chcial, oni sie tez go o nic nie prosili.
Kaseta wyszla tez oprawiona zdjeciem, ktore mialo dolac oliwy do ognia - grupa kilkunastu gosci, czesc bez koszulek, iksy i kij bejzbolowy. I ja i oni wiedzielismy, ze oklaskow za to nie dostaniemy. Ale i ja i NxD wcale ich nie chcielismy. Chcielismy sie swiadomie odseperowac. Wtedy tak bylo nam bardziej na reke...
"Wsciekli Do Konca" sprzedawalo sie calkiem dobrze jak na ta cala sytuacje. W ciagu kilku miesiecy poszlo ok 200 kaset. Nie pamietam zadnego entuzjazmu ze strony punk-braci i jestem przekonany, ze publicznie nie nalezalo mowic o akceptacji dla tego zespolu. Pomimo tego NxD pozostaje moim ulubionym projektem w tamtych latach. Dobra muzyka, zabawa i prosty ale szczery przekaz. LBN hardcore 1992/93.

Jesli tylko sie uda to The Essence wyda do konca wakacji 7" z nieco poprawiona wersja tego demo. Jezeli masz jakies materialy, ktore mozmy wykorzystac (wywiady, foty, flejery) to prosze o kontakt. Dzieki.