Sunday, February 01, 2009

Biegnaca krowa

Jesli byles straight edge w Polsce w latach 89-92 to w 90% miales ich szirta. A przynajmniej naszywke (UOM to druga koszulka, ktora powinien miec sxe w tych latach). Nie przypominam sobie zadnego szanujacego sie hc/punka, ktory nie byl zaznajomiony z tymi predkosciami, ktore Holendrzy nam fundowali. To bylo szalone i zwykle zle nagrane ale wiekszosc z moich kolegow sie tym jarala. LARM byl dla nas sztandarowym zespolem. Na starym kontynencie byli tym, czym w Nowym Jorku byl NYC Mayhem, ktorzy sie nimi inspirowali. To dzieki nim Straight Ahead gral hardcore taki a nie inny. Trudno miec watpliwosci, ze w latach 80tych europejskim hardcore'm eksportowym na US of A byl glownie Larm. Grali duzo, nagrywali troche mniej, byli straight edge ale to przede wszystkim ich szalencza muzyka podobala sie dzieciakom. Przez hc/punka do metalu - nawet Napalm Death nie ukrywal swojego uwielbienia dla Holendrow.
Maja na swoim koncie jeden split ze Stanx, swoj wlasny LP pt. Straight on View i dwa single. Wszystko to wyszlo tez na cd wydanym przez Coalition records. Te produkcje kulaly produkcyjnie i o ile rozumiem nie oddawaly zespolowi sprawiedliwosci. To ich koncertowa strona byla ich najmocniejszym atutem. Jesli przyszedles do hc z metalu czy kolorowanych magazynow to prawdopodobnie to co Larm gral bedzie dla Ciebie nie do zaakceptowania. Extreme noise - tak o sobie mowili. W swoim halasie przekazywali tez tresci, ktore ostatecznie przyjely forme tego, czego mozesz uslyszec teraz od Seen Red. Wtedy prawdopodobniej bardziej ostroznie, ale ich socjalistycznie ciagotki byly mocno wyczuwalne. Mamy tu wiec szybkosc, halas, czesto niemal chaos i teksty, ktore lizaly zarowno sxe i hc jak i polityke i sprawy spoleczne.
Popatrz na zdjecie powyzej - rok 1987, trasa po UK. Bandany. Jesli patrze w tyl to zespoly jak Larm mialy olbrzymi wrecz wplyw na Polske w koncu lat 80tych i samym poczatku 90tych. Jezeli jechales na gig to obojetnie gdzie on nie byl, hc wygladal bardzo podobnie. Byly kangurki, trampki, czesto kolorowe, krotkie spodnie lub jakies niby wojskowe gacie i bandany (te ostatnie byly bardzo czesto jedyna rzecza, ktora roznila nas od skinow). Sposob w jaki tanczylismy na koncertach byl... delikatnie mowiac komiczny. Ja sam poznalem metal kiedy brutalnosc na tych koncertach siegala zenitu. Kazdy z koncertow na jakich bylem miedzy '88 a '90 konczyl sie bojkami albo w czasie jego twania bylo czasem mocno niespokojnie. Punk byl tez wcale nie duzo spokojniejszy. Hardcore za to dla mnie jako szczypiorkowatego gowniarza byl poniekad ulga. Bylo mniej ciosow z nikad, mniej dzikiego napierdalania. Byl za to "indywidualizm". Duze LOL. Gibanie sie w przod i w tyl, czarowanie rekami i wszystko to, czego nawet boje sie nazwac. Jesli zaczniesz ogladac video ponizej i zerkniesz na wokaliste bedziesz mial tylko zamglony obraz tego, co dzialo sie na koncertach np. Apatii czy Ahimsy. Nawet nie prosze nikogo, zeby probowal sobie to wyobrazic. To byla Polska z nie Boston. Moze w Nowym Jorku zrywali wtedy podlogi do SOIA ale wschodnia Europa w 1990 roku byla duzo spokojniesza. Przynajmniej tam, gdzie ja bywalem. Popularne bylo albo Heresy czy Larm lub No Means No i Fugazi. Tu przemocy z zalozenia mialo byc mniej.

Oto jeden z flejerow na koncert w UK. To byla wspolna trasa Heresy, Larm i Heibel. Trasa ponoc legendarna, bo odbila sie echem w calej Europie. W samej Anglii zmienila hardcore i dala poczatek nowej jego fali. Wytwornie zaczely tez podpisywac kontrakty z nowymi zespolami i hordy takie jak Napalm Death i ENT wychodzily z podziemia. Z cala pewnoscia historyczne wydarzenie.

Ujecie powyzej pochodzi wlasnie w tego koncertu. Ten sympatyczny Sikh byl wlascicielem klubu. Kompletnie nie byl przygotowany na to, co mialo sie wydarzyc na deskach jego speluny. Kulturowo i w praktyce. Tym szerokim gestem wbrew pozorom nie okazuje tu szczescia i radosci co mozna zobaczyc na video. Co jeszcze spostrzegawcza mlodziez moze zobaczyc to pucowaty gosc we flaneli, ktory kica radosnie tu i tam przy dziwiekach Larm. Postac znana wiec licze na odpowiedz w komentarzach.
Tak czy inaczej ten maly trybiut dla holenderskich napierdalatorow koncze fragmentem ich gigu. Tuzy to byly ale jesli ktos kaze mi teraz przesluchac ich cala dyskografie na raz to pewnie bede mocno walczyl. Pierdolne w "Stop" po 10 minutach. Niemniej zespol szalenie wazny wiec warto sprawdzic. Zapraszam. Dodam, ze foty do tego wpisu cykal Patrick De Cock.

3 comments:

Anonymous said...

Haha, pucolowaty gosc we flaneli nosi inicjaly SE, rajt?

Bardzo dobry wpis, pozdro aus Freistadt Danzig!

Malik said...

SE - tak lol

daj szanse innym...
dzieki za komentarz, Wilczku.

Anonymous said...

Wlasnie slucham Larma i szukalem jakis informacji.Adas swietny blog no i LLLAAARRRMM!!!!!A pucus to przeca Shane!Wygralem jakas nagrode?hahahaha Pozdro Sonia