Harley i JJ podczas ich ostatniej wspolnej trasy po Europie w '91.
White Devil wydaje sie najwybitniesza inkarnacja Cro-Mags. Po kilku latach roznych magsowych wariacji w '95 roku Harley wspolnie z Parrisem prosza o pomoc Dave'a Dicenso i nagrywaja piecio utworowe demo, ktore pozniej ukazuje sie w ukochanym przez wszystkich Lost & Found. WD to wlasciwie Samsara ale pod ta druga nazwa szukanie wytworni nie bardzo im szlo. Flanagana trudno bylo juz wtedy traktowac powaznie wiec malo kto chcial inwestowac dolce w dragi i personalne wycieczki a na legendzie Cro-Mags nie bardzo mozna ciagnac full time. Samsara nie wypalila a pod nowa nazwa znalezli tylko niemiecki moloch znany z niskiej jakosci wydawnictw. Troche to zastanawia, bo "Incarnation" to wcale nie slabe nagrania. Poza "My Life", ktory jest za mocno streetowy jak na klimat tego demo, muzycznie wszystko jest tak, jak bysmy tego oczekiwali. Mocna sekcja - basik dobrze znany a na perce dynamiczny Dicenso. Gitary sa takie na jakie Parrisa stac - przyzwoite. Lirycznie Flanagan troche sie msci, mowi, ze mu zle ale i tak przetrwa. Mozna czytac miedzy wierszami i domyslec sie, ze przynajmniej czesc z tego jest o tym jak Joseph probuje skoczyc wyzej niz Harley. W czesie kiedy to bylo nagrywane JJ gral bowiem gigi z Mackie i AJ Novello sie nie szlo im zle wiec powod sie znalazl. Odwieczne awantury miedzy nimi dwoma nie koncza sie do dzisiaj. W kazdym razie reasumujac, te nagrania to bardzo przyzwoity hardcore. Prawdopododnie tylko ego moglo przyblokowac ten zespol bo jedyne co zrobili to wspomniane demo wydane na cd w L&F i europejska trasa w 1996 roku. Tu zagrali kilkanascie gigow w tym jeden na Dynamo, ktorego fragment zamieszczam tutaj.
Rewelacyjny sklad. Ich trzech wspolnie z Bobbym Hambellem. Typ moze i byl/jest alkoholikiem ale na gitarze grac potrafi nieprzecietnie. Te video jest wyjatkowe bo duzo w nim Dicenso a ten facet robi w gry na perce prawdziwe widowisko. Zwroc na niego uwage bo niszczy. Bobby wyglada jakby sporo juz w zyciu przeszedl i tak tez sie zachowuje. Harley to zwierze. Wydaje sie, ze gra na tym basie to dla niego silownia. Jest bezlitosny. Ta spadajaca na oczy czapa niestety wyglada na nim troche komicznie. A Parris? Student z dlugimi wlosami. U niego dostrzec emocje na scenie to tak jak doszukiwac sie emocji w grze aktorskiej Keanu Reeves'a. Prawie niemozliwe.
White Devil nie pociagnal za dlugo. Wszystko rozsypalo sie szybko po wizycie na starym kontynencie. Jak wiadomo "Incarnation" stalo sie czescia plyty "Revenge", ktora Harley i Parris chcieli zdobyc serca mlodziezy kilka lat pozniej. Plyta miala kilka dobrych kawalkow ale ostatecznie nie zrobila z nich obu milionerow. Tylko Europa przyjela ich zyczliwie. Ameryka troche to olala...
2 comments:
White Devil ostro kosi(ł). Pamiętam jak dorwaliśmy tę płytkę i jeździliśmy na niej jak na łysej szkapie. Oprócz "My Life" wszystko zajebiście gra. Extra sekcja i wokal, gity, jak napisałeś, poprawnie ale solówki niezłe. Krótko, konkretnie, w ryj. Zjebali to na Revenge wciągając w gówno jeszcze Rocky'ego George'a, który nie odnalazł się chyba do końca w tym co zrobili Paris i Bobby.
Coś mi podpowiada, że gdyby Harley nie miał zrytego beretu nie grałby i nie śpiewałby jak to robi(ł) (pomijając obecne pierdy przypominające raczej Popka niż Cro-Mags).
Faktycznie fajowskie. Ale na Parisa nie da sie patrzec.
Post a Comment