Tydzien temu tajny dostawca materialow nielegalnych w LDN wreczyl mi w rece CD z napisem LAST DAYZ. powiedzial: "To dla esencji". Cokolwiek to znaczy przyjac nalezy z pokora.
Patrze na to cudo i po pierwsze primo - wyglada bardzo dobrze. Podoba mi sie, jak zespol przywiazuje uwage do tego jak wygladac ma finalny produkt. Stylowy luk i zmyslna okladeczka. To pierwszy plus i wrozy tylko dobrze. Umowny sie - nawet jak zespol nagral gniota to przynajmniej wydanie sugeruje, ze maja ambicje i dobry pomysl na samych siebie.
Wracam do domu i puszczam. Otwieram szerzej oczy. Mysle: "popieprzylem cds". Intro na tym demo przypomina mi do zludzenia jeden kawalek Dirty Money tyle, ze nie pamietam ktory a ze leniwy jestem strasznie to Wam tytulem nie sypne. DM mialo urok i uwielbialem ich koncerty ale... Dalej jest juz tylko lepiej. Od On The Loose przypomina mi to Death Threat. Podobna konwencja i wokal Miszcza zdecydowanie moga sugerowac, ze inspiracji szukali na plytach DT. Jesli sie mysle to przepraszam ale klimat podobny. Dobry hardcore. Mocny, twardy, kilka szybszych momentow, przepisowe zwolnienia i tu i tam gang wokale. Can't Stand Losing jest tu chyba moim faworytem. Solidny kawalek.
Generalnie dobry debiut i Last Dayz ma potencjal. Podoba mi sie tez, ze chca grac a ich koncerty wspierane sa przez lokalne zalogi. Jak sie rozpedza to jestem pewny, ze wyrosna na zacny projekt. Powodzenia.
Demo wydal Ratel Records, ktory wylania sie powoli z swoja aktywnoscia poza waskie grono znajomych. Wytwornia, dystrybucja, koncerty. Super. Warto sprawdzic co w RTL piszczy bo kiepsko bedzie to przespac.
Oczywiscie popieram.
No comments:
Post a Comment