Tuz po tym, jak Decker i Jen powiedzieli sobie tego weekendu Tak i podpisali odpowiednie papiery udalismy sie do jednej z wielu vegan friendly restauracji w Brighton. Lux miejsce. W kazdym razie do obiadku zafundowali nam buteleczke. Trunek nazwany byl Brighton cos tam i tani wcale nie byl. Ponoc zero alko. Szefowa zwinnie otwarla owa butelczyne polewajac rowno kazdemu po trochu. Toast i chlup. O ile dziewczyny przyzwyczajone do alko nie poczuly nic specjalnego ja i Decker popatrzylismy sie na siebie dosc podejrzanie. Nie pamietam bowiem za nic kiedy ostatnio mialem z ryju podobny smak. Niby szampan/rodzaj winiaka ale fake to wcale nie smakowalo. Decker lapie za flaszke i czyta. Ja sie smieje (pewnie mialem juz wtedy pare % we krwi)... 0,5%. Tylko tyle? Smakowalo jak proper wineczko. Enylej, oto ja i pan mlody w czasie obalania omawianego napoju.
Sunday, November 19, 2006
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment