Jesli mam wymienic 5 powodow, dla ktorych hardcore stal sie dal mnie czyms na tyle wyjatkowym by zawladnac moim mlodocianym zyciem to bez watpienia jednym z nich bedzie ta plyta. Cause For Alarm wypchal mnie poza metal i pokazal, ze hardcore (zwany jeszcze w tej wersji crossover) potrafi miec thrash'owa szybkosc, agresje i do tego odrobine punk'owego polotu. A punk siedzial mi gdzies w glowie od najmlodszych lat. Po osiedlu chodzilo ich kilku a moja okolica szczycila sie dosc legendarna jak na tamte czasy zaloga. Te punki mnie intrygowaly. Nie mniej niz lokalni skini... Ale ja osiadlem na moment w metalu i koniec lat 80tych spedzilem na sluchaniu glownie thrashu. Jego zrodla to bylo glownie radio i kasety starszych kolegow. Czasem tzw "przegrywalnie" czyli naturalnie nielegal, ktorym trudnilo sie kilka sklepow tu i tam - przynosiles swoje kasety, byla lista co mogles sobie zazyczyc i placiles pare tysiecy, zeby tydzien pozniej wrzucic tasme do swojej (w moim wypadku) Wilgi czy Kasprzaka i sie jarales. Wracajac jednak do wspomnianej plyty - o AF slyszalem z roznych zinow, bylo tez kilka polskich hord bardziej z metalowo/grindowej sceny, ktore o nich mowily (Slashing Death dla przykladu). Moja stycznosc z nimi jednak to wlasnie ta plyta. Nagralem ja na tasme z radia i sluchalem religijnie przez wiele, wiele nastepnych tygodni. Nie powiem, ze nie dostawalem po uszach od kilku moich kumpli wszarzy. Dla nich wokal na pewno byl homo i calosc nie pasowala w kanony metalu, ktore obowiazywaly u mnie na osiedlu. A ja se sluchalem....
...i slucham do dzisiaj. To moja ulubiona plyta AF. Sentyment? Na pewno po trosze. Ale power jest. Jak skurczybyk.
Te video pokazuje wyjatkowy czas dla tego zespolu i generalnie nowojorskiej sceny. W tym czasie wlasnie rozpoczynal sie zloty wiek dla NY hardcore i rodzily sie zespoly, ktore zmienily historie.